środa, 28 lutego 2018

Jerzy Kukuczka

Niedawno cała Polska przeżywała nieudaną wyprawę na Nanga Parbat Tomasz Mackiewicza. My z mężem również śledziliśmy te wiadomości i szczerze żałowaliśmy po niepowodzeniu akcji ratowniczej. I chyba pod wpływem tych wydarzeń postanowiłam przeczytać dwie książki, które już jakiś czas stoją na naszych półkach. Dwie książki - biografie tego samego człowieka.



Jerzy Kukuczka nigdy nie był obcą dla mnie postacią. O jego dokonaniach mówiło się u mnie w domu, gdyż tak jak my pochodził on z Katowic. Na dodatek mój brat chodził z Wojtkiem Kukuczką - młodszym synem himalaisty do jednej klasy Technikum Fotograficznego. Często bywał w Istebnej, gdzie mieści się izba pamięci i bardzo miło wspomina panią Celinę.

Książka autorstwa dziennikarzy Dariusz Kortko i Marcina Pietraszewskiego to swoisty reportaż ukazujący całe życie Kukuczki. Autorzy zebrali i ukazali czytelnikom mnóstwo informacji, mnóstwo wspomnień, anegdot i mnóstwo emocji. Ukazali Kukuczkę jako człowieka silnego, niezłomnego, takiego, który uparcie dąży do celu. Pokazali także trudy organizacji wypraw w wysokie góry w czasach PRL-u, gdzie sklepy straszyły pustkami, a przeciętny obywatel mógł tylko pomarzyć o jakimkolwiek wyjeździe.



Druga książka napisana rzez panią Annę Czerwińską - Rydel jest książką dla dzieci. Młody kupił ją sobie na Targach Książki w Katowicach i jeszcze nie przeczytał. Ja natomiast cieszę się, że przeczytałam ją jako drugą w kolejności. "Zdobyć koronę" to fascynująca opowieść o pasji, o sile marzeń, o górach i o wielkim człowieku. Ale adresowana jest do młodego czytelnika, starszym brakować tu będzie wiele faktów z życia himalaisty. Myślę, że prosty język, ciekawe ilustracje będą podobać się młodym czytelnikom.


W obydwu książkach najbardziej poruszył mnie opis proroczego snu Wojtka Kukuczki. Chyba nie ma nic gorszego dla dziecka od tego, gdy umiera mu jedno z rodziców. Mały Wojtek miał sen, jechał z tatą windą, która nagle runęła w dół. Obudził się przerażony dokładnie w godzinę wypadku ojca.

Przejmujące te opowieści, ale warte przeczytania.

Książki zgłaszam do wyzwania Dziecięce poczytania Bonusowe.

piątek, 23 lutego 2018

"Zanim się pojawiłeś", "Kiedy odszedłeś"

Są książki, które do mnie krzyczą. Krzyczą z półek każdej księgarni, krzyczą z internetowych blogów, z plakatów. Gdybym miała kupować wszystkie te mocno reklamowane książki na moich półkach dawno brakłoby miejsca, a i z pieniędzmi pewnie byłoby krucho. Ale kiedy te kultowe poublikacje krzyczą do mnie z biblioteki, nie mogę im się oprzeć.
Tak było z książką Jojo Moyes "Zanim się pojawiłeś".


Wydawałoby się - historia jakich wiele. Lou Clark właśnie dostaje nową pracę. Będzie opiekunką młodego, bogatego bankiera, który na skutek tragicznego zdarzenia zostaje całkowicie sparaliżowany.  Wypadek odbiera Willowi chęć do życia, no bo jak tu żyć, kiedy można poruszać tylko dłonią i we wszystkich sytuacjach jest się zdanym na pomoc drugiego człowieka. Nic więc dziwnego, że jest zgorzkniały, małomówny, zamknięty w sobie. Lou bardzo potrzebuje tej pracy, dlatego stara się to wszystko wytrzymać i jak najlepiej wywiązywać ze swoich obowiązków.Tym bardziej, że umowę ma podpisana tylko na pół roku.
No właśnie - pół roku. Pewnego dnia Lou przypadkowo dowiaduje się, że Will zawarł pewien układ ze swoją rodziną i za pół roku w szwajcarskiej klinice zamierza zakończyć swoje życie. Dziewczyna jest wstrząśnięta decyzją swego pracodawcy i za wszelką cenę usiłuje odwieźć go od tej decyzji. Stara się pokazać mu, że nawet w jego sytuacji życie może być piękne. Organizuje ciekawe wyjścia: na wyścigi konne, na koncert, nawiązuje kontakty z innymi osobami niepełnosprawnymi, robi wszystko, żeby mężczyzna ujrzał sens swojego istnienia . Podczas jej obecności Will bardzo się zmienia, życie Lou też wywraca się do góry nogami. Jako czytelnik do końca wierzyłam, że ta historia będzie miała szczęśliwe zakończenie.

Książkę czytało się bardzo dobrze, jest niezwykle emocjonalna i naprawdę zmusza, by człowiek zastanowił się nad kilkoma rzeczami. Po pierwsze, czy będąc w takiej sytuacji jak Will też uparcie dążyłabym do eutanazji? Drugie pytanie jest znacznie trudniejsze. Czy pozwoliłabym bliskiej mi, cierpiącej osobie na zakończenie swojego życia? Pozostaje mi wierzyć i modlić się bym nigdy nie musiała odpowiadać sobie na takie pytania.

Drugą część cyklu nie od razu miałam okazje przeczytać.Wcześniej przejrzałam kilka internetowych recenzji , które nie były zbyt pochlebne dla autorki.


Ja jednak przeczytałam ją z wielkim zainteresowaniem. Lou stara się poukładać swoje życie po śmierci Willa, jednak rzeczywistość stawia przed nią wielkie wyzwania. Dziewczyna postanawia zaopiekować się Lily, szesnastolatką, która pewnego dnia staje w jej drzwiach i oświadcza, że jest córką Willa. Przyjąć pod swój dach zwichrowaną nastolatkę  - to naprawdę nie lada wyzwanie. A gdzieś w tle Lou musi godzić nie potrafiących się dogadać rodziców, znosić szykany swojego pracodawcy no i próbuje znów się zakochać.

Może ta druga część nie jest tak porywająca jak pierwsza, ale dobrze się ją czyta. Chętnie sięgnę po kolejne książki Jojo Moyes.

Książki zgłaszam do wyzwań: WyPożyczone oraz Dziecięce poczytania Bonusowe.

środa, 21 lutego 2018

"Super - Charlie"

Kiedy wybierałam tę książkę w bibliotece nie patrzyłam w ogóle na to, kto jest jej autorem. Zajrzałam do środka i pomyślałam, że to może być fajna, krótka historyjka o niemowlaku, który został superbohaterem. Dopiero w domu zauważyłam, że napisała ją jedna z moich ulubionych pisarek, mistrzyni szwedzkiego kryminału Camilla Lackberg.


Ta wielkoformatowa książeczka, wydana przez wydawnictwo Czarna Owieczka oczywiście kryminałem nie jest. Poznajemy w niej małego Charliego, na którego tuż po urodzeniu spada gwiezdny pył, nadając mu nadprzyrodzone umiejętności. Niemowlaczek, który potrafi unosić się nad ziemią, mówić, a zamiast kaszki woli zajadać chleb z kiełbasą jest czymś niezwykłym i niespotykanym, dlatego Charlie ukrywa przed rodzina swe niezwykłe uzdolnienia. Ale pewnego dnia słyszy jak jego starszy brat żali się, że ma kłopoty w szkole. Dokucza mu pewien chłopak. Ponieważ rodzice nie za bardzo przejęli się tym faktem, Charlie postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Do wykonania swojego planu brakuje mu tylko umiejętności latania. Na szczęście z pomocą przychodzi mu babcia, która z przez przypadek odkrywa talenty swojego najmłodszego wnuka. Okazuje się, że problem latania może rozwiązać czerwona pelerynka, która dodaje mocy superbohaterom. Z jej pomocą Charlie może zrealizować swój plan i dać nauczkę niegrzecznemu chłopcu.



Książka nawet nam się podobała, ale Mały przyzwyczajony do czytania dłuższych pozycji był zdumiony, że ta historia jest taka krótka. Mam nadzieję, że pan Camilla nie poprzestanie na tej jednej książce dla dzieci i wkrótce powstaną kolejne, może dla tych nieco starszych dzieciaków. Chętnie przeczytamy :)

Książkę zgłaszam do wyzwań: WyPożyczone oraz Dziecięce poczytania Bonusowe

poniedziałek, 19 lutego 2018

Po prostu koci świat

O Dniu Kota pamiętamy przede wszystkim dlatego, że jest obchodzony w przedszkolu. Przez cały tydzień prowadzona była zbiórka karmy dla kociaków z pobliskiego przytuliska, a wczoraj dzieciaki zostały poprzebierane za koty, piły mleko przy każdej okazji i wykonały papierowego koteczka.



W domu też świętowaliśmy, a jakże. Kocia miska na balkonie zapełniła się przysmakami, ale nie zauważyliśmy, który z naszych sąsiedzkich kotów przybył na tę ucztę.
Mały chciał koniecznie oglądać jakieś filmy o kotach, znaleźliśmy więc na youtube film "Jak zostać kotem", a w czasie ferii zimowych udało nam się obejrzeć wszystkie odcinki jednego z moich ulubionych seriali z dzieciństwa "Siedem życzeń". Tam też głównym bohaterem jest kot, w dodatku taki, który zna się na czarach i spełnia marzenia.

Przez kilka dni towarzyszyły nam też kocie lektury. Mimo, że telewizyjna bajka o kocie Filemonie trochę już Małego nudzi, książki o przygodach tego bohatera okazały się całkiem fajne. 


Pierwszą z nich wypożyczyliśmy z biblioteki. Był to zbiór 4 opowiadań luźno nawiązujących do znanych baśni.


 Druga z nich, nasza domowa też liczy sobie 4 rozdziały, ale powiązane są one z kolejnymi porami roku.


Obie książeczki wyszły z pod pióra twórców tej sympatycznej pary kociaków, a więc Sławomira Grabowskiego  Marka Nejmana. Mają jednak różnych ilustratorów, którzy stworzyli ciut inne wizerunki kotów, jakie znamy z kreskówki. Na szczęście ich charakterki pozostały bez zmian. Bonifacy to starszy doświadczony kocur, który najbardziej lubi leniuchować na zapiecku. Filemon zaś to młody, ciekawy świata kociaczek, którego wszędzie pełno, który zadaje mnóstwo pytań i o wszystkim chce się przekonać na własnej skórze.
Jedynie babcia i dziadek poszli z duchem czasu. W porównaniu do animacji są zdecydowanie bardziej rozmowni, bardziej żwawi, a ich domek zyskał nieco kolorów i nowoczesności.

Książki zgłaszam do wyzwań: WyPożyczone oraz Dziecięce poczytania Bonusowe, a choć koci tydzień już się kończy my o tych zwierzakach pamiętamy cały rok i pewnie jeszcze nie jedną kocią książkę przeczytamy.

A na koniec taki obrazek. Pies i kot naszych sąsiadów - pełna symbioza.


niedziela, 18 lutego 2018

Czy wojna jest dla dzieci?

Podczas ubiegłorocznych wakacji zabrałam chłopaków do Muzeum Powstania Warszawskiego. Przywieźliśmy stamtąd kilka książek nawiązujących do tematyki II Wojny Światowej w oczach dzieci. Książki czytał Młody, czytałam i ja Małemu. Ale to była historia, coś co było i już nigdy się nie przytrafi. Czy do dzieci dociera fakt, że w dzisiejszym świecie też toczą się wojny i całkiem na serio giną ludzie?

Niedawno kolega Młodego polecił nam książkę Grzegorza Gortata "Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo". Opowiadał że książka bardzo go poruszyła i przewartościowała jego spojrzenie na rzeczywistość. Przy najbliższej okazji wypożyczyliśmy tę książkę z biblioteki. Ale Młody odmówił czytania... Stwierdził, że to nie jego klimaty, nie jego tematyka. Nie naciskałam, postanowiłam przeczytać sama.


Tytuł przewrotny - bo czy dzieciństwo spędzane w kraju ogarniętym wieloletnią wojną może być cudowne?
Autor ukazuje Syrię oczami ośmioletniej Jasminy, która wraz z rodzicami i młodszymi braćmi mieszka w Aleppo. Dziewczynka nie za bardzo rozumie, dlaczego dorośli rozpętali te wojnę. Jej świat to zabawa w ruinach domów, lekcje z sąsiadem panem Safikiem, gra w piłkę nożną o kulach, ale i ciągły strach przed nalotami. Na szczęście ma jeszcze co jeść i w co się ubrać. Ma także kochających rodziców, którzy robią wszystko by chronić swoje dzieci.  Czasem im się to nie udaje. Nie potrafili uratować swego najmłodszego synka, który ginie, gdyż  natrafia na długopisy, które są bombami pułapkami.
Dzieciństwo Jasminy wcale nie jest cudowne. Czytając tę książkę w mojej głowie rodziło się wiele pytań, dlaczego świat nie potrafi przerwać tego konfliktu, dlaczego tak wielu ludzi sprzeciwia się przyjmowaniu uchodźców?
Nie przeczytałam tej książki Małemu, choć uważam, że kiedyś powinien ją poznać. Młody może kiedyś też się przekona. Zgadzam się jednak ze stwierdzeniem, że powinien przeczytać ją każdy dorosły.

Książkę zgłaszam do wyzwań: WyPożyczone oraz Dziecięce poczytania Bonusowe

Tydzień z Julianem Tuwimem

Pierwszy tydzień ferii zimowych upłynął nam pod znakiem twórczości Juliana Tuwima. A wszystko to za sprawą książki Ewy Mirkowskiej "Bajkowa włóczęga", którą Mały wybrał sobie w bibliotece.



Opowiada ona o niezwykłych przygodach rodzeństwa Marcina i Marty. Chłopiec uwielbia czytać książki, zaś jego siostra jest pasjonatką gier komputerowych. W wirtualnym świecie projektuje ona dla brata bibliotekę z pólkami uginającymi się od książek, aby mógł czytać bajki na szklanym ekranie.
Pewnego wieczoru gdy rodzeństwo przekomarza się na temat wyższości książek nad komputerem, nagle robi się ciemno, uderza piorun, a do pokoju przez otwarte okno wpada hulający wiatr. W niewyjaśniony sposób rodzeństwo przenosi się do wirtualnego świata, do biblioteki ze szklanego ekranu. Czeka tam na nich mówiący ludzkim głosem kot Cezary. Wyjaśnia im, że oto znalazły się w bajkowej krainie, którą ostatnio nawiedziło stado tajemniczych robaczków. Za ich przyczyną kot wraz z dziećmi może przenosić się do dowolnej bajki. . Wkrótce okazuje się także, że są one bardzo łakome i z tego apetytu wygryzły dziurę w słońcu. Bajkowej krainie grozi katastrofa. Dlatego Marta, Marcin, kot Cezary wraz z napotkana czarownicą Borówką i jej krukiem Fredem wyruszają w podróż po bajkach, aby po pierwsze uratować słońce przed żarłocznymi robaczkami, a po drugie odnaleźć przejście do rzeczywistego świata.
Bohaterowie odwiedzają różne bajki, a wśród nich znalazły się wiersze Juliana Tuwima. Ja znam je na pamięć - gdy chłopcy byli mali na okrągło czytaliśmy je z kartonowych książeczek. Okazało się, że oni wcale tego nie pamiętają. Postanowiłam więc, że w czasie ferii zimowych czytamy wiersze, które zostały wykorzystane w książce.



Na pierwszy ogień poszła  "Lokomotywa".
Najpierw bawiliśmy się układanką pobraną z bloga Raaany Julek. Ja czytałam wiersz, a Mały układał w wagonikach poszczególne towary.



Potem wykonywaliśmy łamigłówki, głównie matematyczne wydrukowane mi.in. z SuperKid.




Dzień drugi to "Bambo".
Wysłuchaliśmy wierszyka z fajną animacją stąd, a później postanowiliśmy stworzyć murzynka z papierowego talerzyka.


Ponieważ był karnawał, nasz Bambo otrzymał fantazyjną, kolorową fryzurę.


Oczywiście były też łamigłówki.


Kolejne dni to łamigłówki ze "Słoniem Trąbalskim" i "Rzepką". W naszych zbiorach znalazły się nawet puzzle ilustrujące ten ostatni wierszyk.


Niestety nie udało mi się zachęcić Małego do dalszego poznawania wierszy Tuwima. Dalej woli opowiadania i dłuższe książeczki. Cóż robić - muszę dostosowywać się do jego upodobań czytelniczych, ale liczę na to, że Tuwim i Brzechwa jeszcze kiedyś zawitają w naszym domu.

Książkę "Bajkowa włóczęga" zgłaszam do wyzwań: WyPożyczone oraz Dziecięce poczytania Bonusowe

niedziela, 4 lutego 2018

Kryminały z biblioteki

Rzadko się zdarza, żebym wyszła z biblioteki z samymi kryminałami pod pachą. Ale się zdarza. Tym razem były tylko trzy. Każdy innego autorstwa, innego wydawnictwa, każdy o czym innym.


Najpierw sięgnęłam po książkę Wojciecha Chmielarza "Zombie". Autor nie był mi wcześniej znany, choć już po kilku stronach przekonałam się, że czytam kontynuację innej jego powieści, za którą muszę się porozglądać. Na szczęście nieznajomość tamtej książki nie przeszkadza w odbiorze "Zombie". Tytuł odstraszający i szczerze mówiąc do czytania głównie zachęciło mnie to, że akcja rozgrywa się w Gliwicach, a ja w tym mieście kiedyś studiowałam. Lubię czytać powieści, gdzie choć trochę znam miejsce akcji.


Głównym bohaterem książki jest prokurator Adam Górnik, szczęśliwy mąż i ojciec dwójki małych dzieci. Tym co go odróżnia od reszty społeczeństwa jest to, że jako kilkunastolatek zabił szkolnego kolegę, chuligana i postrach innych uczniów uderzając go młotkiem w głowę. Ciał zamordowanego nigdy nie zostaje odnalezione, a Adam Górnik przez wiele lat żyje z piętnem straszliwej zbrodni. Aby mieć wszystko pod kontrolą po ukończeniu studiów prawniczych specjalnie starał się o posadę w gliwickiej prokuraturze, żeby mieć wszystko pod kontrolą. I rzeczywiście. Pewnego dnia dostaje wezwanie o odkryciu zwłok w miejscu, gdzie on przed laty ukrył ciało swej ofiary. Jednak na miejscu śledczy znajdują zamordowaną przed paroma dniami dziewczynkę, a szczątki zabitebo przed laty nastolatka zniknęły.
Książka robi się niesamowicie ciekawa. Prokurator zaczyna odbierać telefony, od swojej rzekomej ofiary. Żeby rozwiązać tę zagadkę wynajmuje prywatnego detektywa znanego z niekonwencjonalnych metod działania. Ujawniają się nowe wątki historii sprzed lat, a koniec jest zaskakujący dla wszystkich.

Bardzo dobrze czytało mi się tę książkę i chętnie sięgnę po kolejne powieści Wojciecha Chmielarza. Ale póki co zaczęłam czytać kolejny biblioteczny kryminał.  Zaczęłam i po stu stronach myślałam, że wróci on z powrotem do biblioteki.


"Zabójcza dyscyplina" Matsa Olssona była dla mnie książką ciężką w odbiorze. Mnóstwo postaci, zmieniające się miejsca akcji no i tematyka, która w ogóle mnie nie kręci.
Główny bohater, były dziennikarz zostaje wkręcony w niezłą intrygę. Ktoś postanawia wymierzać kary kobietom, niektóre są tylko bite przez zwyrodnialca, inne mordowane. Svennson z pomocą innego dziennikarza rozpoczyna własne śledztwo. Akcja toczy się w dość szybkim tempie i w sumie potem wkręci łam się w czytanie, ale nie jest to książka, którą szczerze mogłabym polecić.

Ostatnia pozycja "Zakładnik" Przemysława Borkowskiego znacznie bardziej nie zaciekawiła.


Psycholog Zygmunt Rozłucki, psycholog po przejściach zostaje zaproszony do porannego programu telewizyjnego emitowanego na żywo. W pewnym momencie do studia wkracza uzbrojony mężczyzna. Bierze zakładników, zabija jednego z nich, a następnie na wizji odczytuje bezsensowne oświadczenie i popełnia samobójstwo. Świadkowie tego wydarzenia, Rozłucki i dziennikarka Karolina Janczewska postanawiają dowiedzieć się co pchnęło go do tego czynu, jakim człowiekiem był zamachowiec. Odkrywają długo skrywaną tajemnicę sprzed lat.
Książka ciekawa, wciągająca i pełna niespodzianek. Zakończenie nieprzewidywalne - tak jak lubię. Tę pozycje mogę polecać innym.


Książki zgłaszam do wyzwań: WyPożyczone oraz Dziecięce poczytania Bonusowe




czwartek, 1 lutego 2018

Bolek i Lolek


Tych braci zna chyba każdy w Polsce. Może nie są ulubieńcami moich chłopaków, ale obaj chętnie oglądają kreskówki z ich udziałem. W październiku ubiegłego roku udało nam się nawet zwiedzić Wytwórnię Filmów Animowanych w Bielsku - Białej a więc miejsce narodzin Bolka i Lolka, skąd przywieźliśmy sobie fajne figurki bohaterów.



Bolek i Lolek na okładce jak magnes przyciągają Małego do książek. Mnie jakoś nie bardzo :(



Pierwsza książeczka "Bolek i Lolek na safari" wydana została przez wydawnictwo Dragon. Mieliśmy kiedyś dwie inne z tej serii, ale szybko oddałam je komuś. Zupełnie do mnie nie przemawiają. Rysunki niby piękne i kolorowe, ale tekst jakiś drętwy. W dodatku Bolek jako starszy z braci non stop strofuje młodszego, wywyższa się nad nim, wykorzystuje go, gdyż sam jest zwykłym leniuchem i tchórzem. Nie chciałabym, żeby tak wyglądały relacje między moimi synami.
Na dodatek wydawnictwo reklamuje pozycję jako "Książkę bez przemocy". Tak, to dlaczego bohaterowie w pewnym momencie zostają związani? I co na ilustracji robi ta strzelba?



Może się czepiam, ale nie żałuję, że ta książeczka była króciutka. Ale Małemu nawet się podobała.

Druga pozycja "Nowe przygody Bolka i Lolka. Domowi odkrywcy" autorstwa Leszka Talko dużo bardziej przypadła mi do gustu. Więcej tekstu, mniej obrazków, a i tematyka jakaś taka bardziej przystępna.



Książka podzielona została na 10 rozdziałów, każdy o czym innym. Chłopcy razem z kolegą śledzą bociana, szukają skarbów za pomocą wykrywacza metalu, produkują i sprzedają lemoniadę, odkrywają tajemnicę znikających cukierków i sami naprawiają zdalnie sterowane samochodziki. Pomimo, że charakterek Lolka nadal jest trochę wredny, książkę czyta się całkiem przyjemnie. Choć jest pewne ale. Gdyby bohaterami byli zwykli chłopcy, a nie kultowi bracia, byłoby chyba lepiej. Jakoś te nowoczesne przygody Bolka i Lolka kłócą się trochę z tym, co my dorośli pamiętamy ze szklanego ekranu. No ale czego się nie robi dla reklamy i zdobycia czytelnika :)

Trzecią książkę, której autorem jest Marcin Wicha wypożyczyliśmy nieco później. Tytuł "Bolek i Lolek. Genialni detektywi" wydawał się bardzo zachęcający. No i chociaż książkę trudno nazwać cudem świata zainteresowała nas i wciągnęła.


Bracia spędzają wakacje u ciotki Ali. Ciocia ciągle zajęta przygotowywaniem dość specyficznych przetworów, nie ma czasu zająć się chłopcami. Dlatego pewnego dnia, siedząc na drzewie wpadają oni na pomysł założenia Biura Śledczego BiL. Bolek mianuje siebie Sherbolkiem, zaś z Lolka czyni poczciwego doktora Lolsona. Chłopcy przeżywają mnóstwo ciekawych przygód opisanych w 28 odcinkach, których Mały słuchał prawie z wypiekami na twarzy. Na końcu książki znajduje się Poradnik Detektywa czyli zbiór zadań i łamigłówek do wykonania. Niestety z uwagi na to, że książka nie jest naszą własnością nie mogliśmy rozwiązać labiryntu, wykreślanki czy krzyżówki, ale już zagadki i inne zadanie na spostrzegawczość zostały przez Małego rozwikłane.
Generalnie książka udana, ale tak jak przy poprzedniej książce trzeba zaznaczyć, iż bardziej pasowaliby do niej inni bohaterowie, a nie postaci znane ze szklanego ekranu.

Książki zgłaszam do wyzwań: WyPożyczone oraz Dziecięce poczytania Bonusowe