piątek, 30 listopada 2018

Przeczytane jesienią

Jesień, choć to dla nas pora bardzo pracowita, pozwoliła nam na przeczytanie kilku książek. Tylko zabrakło już czasu na opisanie ich. Tak więc w tym wpisie lista lektur, niekoniecznie w porządku chronologicznym.


Jojo Moyes "Moje serce w dwóch światach" str 512

To trzecia już książka o Lou Clark. Generalnie nie lubię tego typu tasiemców, bo prawie zawsze w takich przypadkach autor już sam jest znudzony tym co pisze. Ale tu było inaczej. Przeżycia Lou w Nowym Jorku, jej praca dla bardzo bogatych ludzi, miłość na odległość, to wszystko daje do myślenia. I chociaż bohaterka na pierwszy rzut oka zupełnie nie pasuje do tej scenerii, chociaż nie raz zadawałam sobie pytanie: co ona tam właściwie robi?, to kibicowałam jej, analizowałam każdy jej krok i zazdrościłam odwagi, pomysłowości, cierpliwości. Mimo, iż Lou jest postacią fikcyjną, stała się mi bardzo bliska.




Jojo Moyes "Dziewczyna, która kochałeś" str 512


Bardzo polubiłam twórczość Jojo Moyes, ale tą książkę absolutnie uważam za najlepszą. Jest zupełnie inna od pozostałych, fascynująca od początku do końca. Akcja toczy się na dwóch płaszczyznach. We współczesnym Londynie żyje Liv, która właśnie rozstała się z mężem, ma kłopoty finansowe i mnóstwo problemów. Ma też piękny portret kobiety, prezent zaręczynowy, z którym nie zamierza się rozstawać. Chwilę później autorka przenosi nas w czasie i przestrzeni do okupowanej przez Niemców Francji. Poznajemy bohaterkę portretu i jej wojenne losy. Powrót do teraźniejszości, sądowa walka o obraz pokazują nam, że często rzeczy oczywiste wcale takie nie są.

Diane Chamberlain "Milcząca siostra"  str 452



To książka o tajemnicy rodzinnej. Rodzice Riley aż do śmierci utrzymywali, że jej starsza siostra popełniła samobójstwo. Dopiero po ich pogrzebie dziewczyna zauważa pewne nie pasujące do siebie fakty i postanawia dotrzeć do prawdy. a ta prawda okazuje się zaskakująca zarówno dla bohaterki jak i dla czytelnika.
To dobrze napisana książka - trzyma w napięciu do ostatniej strony.

Hannah Richell  "Dom na szczycie klifu" str 560

Ta książka dużo mniej mi się podobała, cały czas oczekiwałam jakiegoś szczęśliwego zakończenia, które jednak nie nastąpiło...
Poznajemy tu Dorę, przyszłą młodą matkę, która wciąż waha się, czy dojrzała do macierzyństwa. A wszystko przez bolesne wydarzenia sprzed kilkunastu lat, gdy na plaży zaginął jej trzyletni braciszek. Dziewczyna wini siebie za to zaginięcie, tym bardziej, że to wydarzenie było początkiem powolnego rozpadu jej rodziny.


Adam Wajrak "Ambaras"



Małego wilczka Ambarasa poznawałam razem z Małym przy wieczornym czytaniu.
Skąd takie imię dla zwierzaka? Ambaras był najmniejszym wilczkiem w miocie, trochę nieporadnym i jego rodzice uznali, że będą z nim same problemy. Tymczasem ten szczeniak okazuje się nadzwyczaj sprytny i wkrótce zostaje leśnym detektywem. Ma też pewien niezwykły dar - rozumie ludzką mowę. To sprawia, że pomaga zagubionej w lesie dziewczynce, ale niestety sam wpada w zastawione przez kłusowników wnyki. Mały oczywiście z miejsca zakochał się w wilczku i mocno mu kibicował. Odetchnął z ulgą, gdy doczytaliśmy do szczęśliwego zakończenia.



Wśród moich jesiennych lektur pojawiły się też trzy kolejne odcinki "Jeżycjady"


Tytułowa "Sprężyna" to mała Łucja - córeczka Idy, która postanawia, iż chce zostać "spiritus movens" czyli sprężyną wydarzeń i zmieniać życie bliskich jej osób na lepsze. Jednak główną bohaterką jest tu Laura, nieco zbuntowana córka Gabrysi, która w końcu szczęśliwie się zakochuje.

"Wnuczka do orzechów" to Dorota Rumianek, nowa bohaterka sagi, którą autorka postanowiła wyswatać z Józinkiem, synem Idy.

Zaś "Ciotka Zgryzotka" to Nora Górska, córka Patrycji, W książce poznajemy nie tylko jej burzliwe młodzieńcze wybryki, ale także dalsze losy całej familii - przeprowadzkę nestorów rodu, narodziny dziecka Ignacego Grzegorza oraz ślub Józka.

Jak zawsze w książkach Małgorzaty Musierowicz spora dawka humoru i optymizmu.


Joanna Jax "Syn zakonnicy"  str 392


Jak pisze sama autorka "książka ta jest fikcją literacką, jednakże inspiracją do jej napisania stała się prawdziwa historia człowieka, który od piętnastu lat próbuje odzyskać swoja prawdziwą tożsamość, nieustanie walcząc z systemem prawnym i potężną instytucją kościelną". Istotnie, bohater książki od swojego umierającego brata dowiaduje się, że nie jest rodzonym synem swych rodziców, a jego matką jest zmarła niedawno, szanowana przez wszystkich matka przełożona zakonu Sióstr Posłuszeństwa Bożego. Seweryn za wszelką cenę próbuje dowieść prawdy o swoim pochodzeniu, lecz władze zakonu i krewni siostry Judyty skutecznie mu to utrudniają. Za swoich sprzymierzeńców ma jedynie młodziutką siostrę Miriam i pewnego dziennikarza.
Książka jest o tyle ciekawsza, że autorka pokusiła się także o przedstawienie historii sprzed wielu lat. Matka Judyta, a wcześniej Amelia Kessler przez całe swe życie pisała pamiętniki, przelewając na papier swe uczucia do niemieckiego oficera Rudolfa von Kesslera, swą rozpacz po odebraniu jej dziecka, swe rozmowy z Bogiem.

To tyle.
Książki oczywiście zgłaszam do  wyzwań Dziecięce poczytania Bonusowe oraz WyPożyczone.


środa, 28 listopada 2018

100 lat Niepodległa

Chyba nie trzeba nikomu przypominać, że listopad w tym roku był miesiącem wyjątkowym. Świętowaliśmy 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości. I choć ten jubileusz nie pozostawił po sobie nic trwałego tak jak 1000 szkół na 1000-lecie państwa polskiego w 1966r., to jednak każdy starał się jak mógł by ta uroczystość a długo zapadła w naszej pamięci i aby usłyszeli o niej inni.

Nasza miejscowość również aktywnie włączyła se w te obchody. Już w październiku Młody wraz z kolegami ze szkoły wziął udział w rajdzie "Jesień jurajska - Na szlaku Niepodległości".



W listopadzie był członkiem szkolnej drużyny zgłoszonej do gry miejskiej "droga ku wolności" organizowanej przez jedną z miejscowych szkół przy współudziale burmistrza, parafii, miejskiej biblioteki i ośrodka kultury. Impreza trwała całe sobotnie przedpołudnie i dostarczyła Młodemu wiele emocji. W końcu niecodziennie można spotkać Józefa Piłsudskiego na jego Kasztance.

                  źródło zdjęcia link

Nasza wiejska szkoła również nie próżnowała. 9 listopada wszystkie dzieci wzięły udział w śpiewaniu hymnu państwowego - Mały z tej okazji wykuł na pamięć wszystkie cztery zwrotki wprawiając w zdumienie swoja panią i innych nauczycieli.
We wtorek klasa Młodego wraz ze swą polonistką przygotowała niezwykle wymowne przedstawienie, który przybliżyło młodszym dzieciom istotę tego święta. Mały był zachwycony widząc brata na scenie. Może nie wszystko jeszcze rozumiał, ale później wspólnymi siłami dopowiedzieliśmy mu to, co było dla niego niejasne.

Nie próżnowaliśmy też w temacie książkowym.
Przeczytaliśmy trzy książki nawiązujące do tego wielkiego święta.

Pierwsza z nich Agnieszki Strękowskiej - Zaręba należy do cyklu Polscy Superbohaterowie.


Autorka w bardzo przystępny sposób przekazuje dzieciom bardzo wiele informacji na temat marszałka Piłsudskiego. Nie jest to nudna biografia, ale opowieść o Adasiu, rówieśniku Małego, który wraz z kuzynką spędza wakacje u dziadków. Dziadek postanawia zorganizować dla wnuków coś na kształt gry planszowo-terenowej, dzięki której dzieci odgadną kim jest tajemniczy wąsacz, który na dodatek, wg dziadka ma wiele wspólnego z Adasiem. Oczywiście od początku wiedzieliśmy kim jest wąsacz, ale tajemnica jego wąsów pozostała dla nas zagadką do samego końca.
Książka bardzo się Małemu podobała, dużo bardziej niż dwie pozostałe.


Wioletta Piasecka postanowiła przybliżyć dzieciom postać Ignacego Paderewskiego oraz Faustyny Morzyckiej. O Ignacym Paderewskim opowiadała pani w szkole, poza tym był pianistą, Mały był więc bardzo ciekawy tej książki. Niestety rozpłakał się już po kilku pierwszych stronach. Scena, w której ojciec Ignasia zostaje aresztowany, a on sam zbity przez rosyjskich żołnierzy tak bardzo podziałała na wyobraźnię Małego, że musieliśmy przerwać czytanie i ominąć kilka fragmentów. Mimo wszystko doczytaliśmy do końca, a potem odnaleźliśmy w internecie archiwalne koncerty Paderewskiego.
"Faustynkę" najpierw przeczytałam sama. Nie znałam wcześniej tej patriotki, nie wiedziałam nic o jej życiu. I tu też musiałam ominąć kilka fragmentów, których Mały jeszcze by nie zrozumiał, a o sam zasnął podczas czytania i nie chciał wracać już do tej książki. Patriotyczne opowieści to pozycje dla zdecydowanie starszych dzieci.

Nie poprzestaliśmy na czytaniu. Kotyliony zostały zrobione w szkole zarówno przez starszego jak i młodszego brata. To nam więc odpadło. Mogliśmy się zająć książkami aktywizującymi.

Spodobały nam się książeczki z cyklu "Klub małych podróżników". Tę o podróżach po Polsce przerobiliśmy już w czasie wakacji.  Mapy, zagadki, kolorowanki - Małego nawet wciągnęło.





Publikacja ta ma swoją kontynuację "Podróże dookoła świata" oraz "Historia Polski", którą zajmowaliśmy się w ostatnim czasie. Zadań i łamigłówek wystarczy nam na jeszcze kilka wieczorów.


Zajęliśmy się tez "Wielką księgą małego Polaka". To zbiór wierszy, opowiadań i ciekawostek - czyli wszystko to co powinien poznać kilkulatek. A że ten kilkulatek potrafi już czytać i pisać rozwiązywał też przeróżne zagadki i łamigłówki.



A kiedy Mały znudził się już książkami wyciągnęliśmy jedną z naszych ulubionych gier "Legendy polskie". Gramy w nią już od dawna, to jedna z naszych ulubionych, ale nieco zmodyfikowaliśmy sobie zasady.


Gra polega na tym by poruszając się pionkami po mapie Polski zbierać karty legend. Kto uzbiera komplecik, powinien opowiedzieć daną historię i otrzymuje za to punkty. My oczywiście nie opowiadamy za każdym razem legend, znacznie wydłuża to rozgrywkę i czyni grę nieco nużącą. Wystarczy, że chłopcy potrafią wskazać za każdym razem region, z którego ona pochodzi.



Mam nadzieję, że chłopcy będą mogli opowiadać kiedyś swoim dzieciom jak świętowali stulecie niepodległości.


A przeczytane książki zgłaszam do wyzwań  wyzwań Dziecięce poczytania Bonusowe oraz WyPożyczone.

środa, 14 listopada 2018

Śląskie Targi Książki

Śląskie Targi Książki odwiedziliśmy już trzeci raz.
Za pierwszym razem byłam zachwycona i oszołomiona zarazem. Tyle książek w jednym miejscu - raj na ziemi. Żeby jeszcze tylko mieć na to jakieś specjalne fundusze...
Rok temu targi nas zmęczyły, a właściwie nie same targi tylko ilość osób je odwiedzających. Tłumy do poszczególnych stoisk, kolejki po autografy... Ale mimo to wyszliśmy stamtąd z pełnymi reklamówkami, a w ramach prezentu urodzinowego zafundowałam sobie "Dziedzictwo von Becków z autografem pani Joanny Jax.
W tym roku na targach jakby spokojniej. Może wszyscy chcieli wykorzystać piękną pogodę i zamiast do MTK wybrali się do parku? Wybraliśmy się tylko z Młodym, bo Mały rozgrywał swój kolejny mecz w ramach Ligi Żaków.

Zaraz po wejściu wzięliśmy udział w kolejnej już wymianie książkowej organizowanej przez Śląskich Blogerów Książkowych. Pomimo tłumu ludzi okupującego ich stoisko udało nam się wypatrzyć i porwać do domu takie pozycje:

dla chłopaków:


i dla mnie:

Oczywiście w zamian zostawiliśmy książki, które już przeczytaliśmy i raczej nie będziemy już do nich wracać.

Po raz pierwszy w życiu za namową Zuzi z bloga http://ksiazki-sardegny.blogspot.com/ wzięłam udział w panelu dyskusyjnym dla blogerów. Długo się zastanawiałam, czy powinnam się zapisywać na takie wydarzenie, ponieważ ja w ogóle nie czuję się blogerem - to co sobie tu piszę, ma stanowić pewien rodzaj pamiątki dla mnie i dla chłopaków, nie zależy mi na statystykach, mało kto to czyta, choć wiem, że dotarły tu moja mama i ciocia Zosia (pozdrawiam Was serdecznie).
Ale wypełniłam zgłoszenie i z uwagą przysłuchiwałam się bardzo ciekawej dyskusji "Zarabiać czy nie zarabiać na blogu". Dzięki sponsorom pozyskanym przez ŚBKów i portal granice.pl wyszłam stamtąd z wielką torbą niespodzianek. Wśród nic znalazły się m.in.



W czasie gdy ja brałam udział w debacie Młody udał się na targi Wiatr i woda, które odbywały się w MTK w tym samym czasie. Pooglądał motorówki (jak zwykle narzekał na brak łodzi żaglowych, mówił, że te targi powinny się nazywać Motor i woda) a także wysłuchał wykładu - opowieści Krzysztofa Baranowskiego, którego zna już od jakiegoś czasu, choć książek z autografem jeszcze nie przeczytał.

Na koniec zostawiliśmy sobie zakupy. Ja korzystałam głównie z atrakcji cenowych i udało mi się wypatrzyć książki po 10zł:



Małemu zrobiłam zakupy w wydawnictwie "Nasza Księgarnia" zostawiając tam niemałą kwotę.
Młody wyszedł z targów bez książek, ale z prezentami na przyszłe urodziny - pokażę je tu niebawem.

sobota, 10 listopada 2018

O miłości do słodziaków

Nie od dziś wiadomo, że Mały kocha wszystkie zwierzątka. Potrafi czule przemawiać do każdego szczekającego za płotem psa, musi pogłaskać każdego przemykającego kota, zachwyca się nad każdą zwierzęcą fotografia w książkach. Mały uwielbia też maskotki. Choć ma już ponad siedem lat, nie potrafi rozstać się ze swoimi pluszowymi przyjaciółmi z czasów przedszkolnych, a nawet wciąż prosi o nowe. W ostatnim czasie z naszych wycieczek przyjechały z nami sowa, wilczek, a wcześniej pluszowy smok wawelski.
Nic więc dziwnego, że kiedy sklepy Biedronka zaczęły reklamować swoją słodziakową akcję, Mały wręcz zachwycił się tymi pluszowymi kulkami. Ja byłam tym nieco mniej zachwycona, bo żeby zdobyć potrzebną ilość naklejek musiałabym robić zakupy tylko w tym sklepie, a nie wszystkie ich produkty mi odpowiadają, a poza tym nie zawsze mam tam po drodze. Ale za niewielką dopłatą, z pomocą babci i mojej koleżanki z pracy udało nam się przygarnąć bobra Borysa i jeża Jerzyka.
Obrotny Mały jeszcze we wrześniu wypożyczył w szkolnej bibliotece książkę o przygodach tych sympatycznych zwierzaków.


Nazwisko pani Renaty Piątkowskiej- autorki, skutecznie zachęciło nas do szybkiego przeczytania książki. Podzielona jest ona na kilka rozdziałów, a każdy z nich to przygoda innego słodziaka. Występują tu też inne zwierzątka, które ku niezadowoleniu Małego nie mają jeszcze swoich okrągłych maskotek. Mam nadzieję, że Biedronka nie wpadnie na pomysł, żeby je ściągnąć do swoich sklepów i zrobić powtórkę akcji. Przy czytaniu Mały zapytał mnie dlaczego każde zwierzątko ma tu swoje imię, tylko na jeża wołają o prostu Jerzyk. Wyjaśniłam mu, że istnieje imię Jerzy, które brzmi tak samo jak jeżyk, a jednak inaczej się je zapisuje i to było podstawą da naszej kolejnej słownej zabawy w poszukiwanie wyrazów, które brzmią tak samo, ale oznaczają co innego.

Idąc tropem maskotek przeczytaliśmy jeszcze jedna książkę, w której głównym bohaterem jest pluszak. Nieco wiekowa już książka Janiny Porazińskiej "Pamiętnik Czarnego Noska" to opowieść w której narratorem jest pluszowy miś. Opowiada on o swoich przygodach najpierw w domu Małgosi, później na wsi u Julci.


Książka powstała w 1964r., więc nie wszystko było w niej dla Małego zrozumiałe. Musiałam tłumaczyć mu co to znaczy zbierać chrust - dobrze że do lasu mamy blisko, to sobie pozbieraliśmy.
Od niedawna książka jest lekturą w klasach I - III. Dla mnie to jakaś pomyłka - taki pierwszak jak mój Mały, nie przeczyta jjej samodzielnie, drugoklasista pewnie też nie, a trzecioklasista będzie ną po prostu znudzony. Nie wiem kto tworzył nowy kanon lektur, ale na pewno nie kierował się przy tym zainteresowaniami dzieci. Małemu ta książka się podobała, (zaraz jeden z jego pluszaków otrzymał imię Czarny Nosek), ale nie była jakimś przebojem.

Książki zgłaszam do wyzwań  wyzwań Dziecięce poczytania Bonusowe oraz WyPożyczone.