Sierpień i wrzesień to miesiące, w których co rok w mediach i nie tylko pojawiają się wspomnienia o tragicznych, wojennych losach Polaków. Syreny w godzinie W, minuta ciszy na apelu z okazji rozpoczęcia roku szkolnego, spoty w telewizji mają dać nam jasny przekaz: NIGDY WIĘCEJ WOJNY!
Kiedy byłam w liceum często sięgałam po książki opisujące wojenne okrucieństwa. Były to najczęściej wspomnienia osób, którym udało się przeżyć ten koszmar. "Byliśmy w Oświęcimiu", "Proszę państwa do gazu", "Medaliony", te tytuły na długo wbiły się w moją pamięć. Każdą z tych lektur bardzo przeżywałam. Tak bardzo, że na kilkanaście lat, musiałam odłożyć tego typu książki. Już nie mogłam...
Ale na rynku pojawia się coraz więcej nowszych pozycji nawiązujących do tematyki wojny. Coraz mniej już świadków tej historii, a więc ci, którzy jeszcze żyją spisują swe wspomnienia dla potomnych.
Zaczęłam więc znowu czytać....
"Miasto 44" znalazłam na bibliotecznej półce. Książka została napisana na podstawie scenariusza do filmu o tym samym tytule, który mam w swoich zbiorach, ale jeszcze go nie oglądałam, bo jakoś ostatnio nie ciągnie mnie przed szklany ekran. Jest to epicka opowieść o młodych warszawiakach. Stefan, Alicja, Kamila, Aleksander mogliby mieć przed sobą całe życie, a muszą żyć tak, jakby każdy ich dzień miał okazać się tym ostatnim. Walczą w powstaniu, są świadkami śmierci wielu osób - także tych najbliższych, uczą się miłości, a poznają czym jest nienawiść.
"Miasto 44" to książka warta polecenia, ale generalnie nie lubię czytać książek, które powstały w oparciu film. Brakowało m w niej takiej czystej literatury. Dostałam za to zdjęcie, fotosy z filmu, które na swój sposób działają na wyobraźnię i pozwalają lepiej poznać bohaterów - nie tylko tych głównych.
W powstaniu brały udział również dzieci i to jest chyba największe okrucieństwo tej wojny.
Młody ostatnio zaczął zajmować się modelarstwem i w końcu posklejał model powstańczego wozu bojowego Kubuś.
Model czeka teraz na pomalowanie, a wcześniej na zakup farbek, a ja mam nadzieję, że to jego nowe hobby będzie się dalej rozwijało.
Gdy czytałam "Miasto 44" w Biedronce natknęłam się na niewielką książeczkę "Łączniczki".
To wspomnienia dziewięciu kobiet, które w chwili wybuchu wojny miały po kilka lat, były jeszcze dziećmi, a 1 sierpnia 1944 stanęły do czynnej walki w okupantem. Te prawdziwe historie zostawiłam na półce Młodego. Ósma klasa to już czas, żeby zgłębiać historię bardziej niż proponuje szkolny podręcznik.
I jeszcze jedna książka, która wpadła mi w ręce w bibliotece.
"Dziewczyny wyklęte" autorstwa Szymona Nowaka.
Tej części historii długo nie znałam, nie mówiło się o tym ani w podstawówce, ani w liceum. O żołnierzach wyklętych dowiedziałam się dopiero w pracy od kolegi, historyka amatora, który w pewien sposób starał się szerzyć wiedzę na ten temat.
Te wspomnienia naprawdę mną wstrząsnęły. Dla tych kobiet wojna nie skończyła się w 1945 roku. Za pracę w konspiracji, za walkę z komunistami były aresztowane przez władzę ludową. Więzienie to przede wszystkim głód, zimno i bicie. A potem wyrok: kilkanaście lat pozbawienia wolności lub kara śmierci przez rozstrzelanie. Jedna z kobiet urodziła w niewoli dziecko - dziewczynkę. Po wyjściu na wolność do końca życia nie potrafiła nawiązać właściwych relacji z córką.
Zagapiłam się i nie zrobiłam zdjęcia tej książce, ale te i inne zgłaszam do wyzwań Dziecięce poczytania Bonusowe oraz WyPożyczone.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz