środa, 12 sierpnia 2020

Na jagody

 Za namową mojej koleżanki kilka lipcowych poranków spędziłam w lesie - na jagodach, których w naszych okolicach w tym roku jest bardzo dużo. Mały początkowo wybierał się ze mną, ale gdy usłyszał, że będę w lesie przez kilka godzin, praktycznie w jednym miejscu, a on nie będzie się mógł ode mnie oddalać  tylko też będzie musiał zbierać jagody - zrezygnował. A ja co dziennie przywoziłam dwa takie oto pojemniczki.


Część zbiorów zamroziłam, a resztę zużyliśmy do wypieków. I tu już Mały mógł się wykazać. W dalszym ciągu uwielbia piec, choć robi to już rzadziej niż na początku pandemii. 

Na początku oczywiście jagodzianki. Te na zdjęciu są z tego przepisu, ale Mały razem z tatą upiekł jeszcze inne, z posypką z mąki kukurydzianej. Były tak dobre, że nie zdążyłam sfotografować - tak szybko zniknęły.



Blacha ciasta też szybko zniknęła, nie wspominając już o naleśnikach z serem i jagodami.

Chłopcy mieli fioletowe języki, a ja dodatkowo palce.

A nasze fioletowe wspomnienie lata zgłaszam do zgłaszam do międzyblogowego projektu Pod kolor, który na swoim blogu prowadzi Buba z Bajdocji.




ten link przeniesie Was do Bajdocji, gdzie będziecie mogli zobaczyć jak podziałali inni uczestnicy projektu.


1 komentarz: