środa, 20 sierpnia 2014

Bezpieczny plac zabaw

Moi chłopcy uwielbiają place zabaw, tym bardziej, że na podwórku mamy tylko małą piaskownicę.
Dawno temu, gdy mieszkaliśmy w mieście, mieliśmy na osiedlu dwa place zabaw, oba stare i nieciekawe. Nie były ogrodzone, więc piaskownicę wąchał każdy pies, a i gołębie miały tam swoje posiedzenia. Ale o każdej porze dnia było tam pełno dzieci, dlatego i my braliśmy swoje zabawki i ruszalismy tam gdzie blisko.
Teraz do najbliższych, wiejskich placów zabaw mamy niezły spacerek (1km-1,5km w zależności w którą stronę pójdziemy). Oba place są drewniane, ogrodzone i raczej bezpieczne.
Ale nasz ulubiony plac znajduje się w Siewierzu, blisko zamku. Jeździmy tam sobie czasem autobusem.
Ten plac jest podzielony na 3 części o różnym stopniu trudności, tak by starsze dzieci nie  wchodziły w drogę maluchom. Jest bardzo duży, wyłożony miękkim podłożem. Czego chcieć więcej.




Kilka razy odwiedziliśmy z Małym plac zabaw w Dąbrowie Górniczej. Choć jest w środku miasta, jest bardzo fajny i przychodzi tam dużo dzieci. Dla  Małego niektóre atrakcje są jeszcze za wysoko, ale dzielnie sobie radzi, a jak spada to na  piasek.

źródło: gazeta.pl

Jednak wczoraj miałam ochotę z niego uciekać, albo przynajmniej nazdać niektórym dorosłym.

Sytuacja I: Starszy pan opiekuje się ok. dwuletnią wnuczką. Jest bardzo troskliwy, wszędzie za nią chodzi i pomaga. Ale nagle zapala papierosa i zaczyna z dymkiem spacerować wśród dzieci. Całe szczęście, że z daleka zobaczył jakąś znajomą i zabrał wnuczkę z placu, bo pewnie niedopałek wylądowałby w piasku, jako kolejny skarb dla maluchów.

Sytuacja II: Na placu bawią się dwaj chłopcy z tatusiem. Tatuś też się bawi a jakże. I może byłoby to godne pochwały, gdyby nie to, że tatuś (wzrost ok.1,8m, waga też całkiem sobie) skacze po urządzeniach jak małpa, biega jak szalony, w ogóle nie patrząc czy  zanim nie stoi dziecko. Na czas tej zabawy wolałam przywołać Małego na ławeczkę i nakarmić batonikiem. Gdy chłopcy skończyli zabawę, a tatuś zmęczony  opadł na ławkę, mniejszy z nich znalazł dość spory kamień. Rodzice wprawdzie zakazali mu rzucać kamieniami, ale nie chciało im się wstać z ławki, żeby mu ten kamień zabrać. W efekcie przeleciał tuż obok głowy Małego. 

I to się nazywa bezpieczny plac zabaw.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz