piątek, 17 sierpnia 2018

Lato z Grzegorzem Kasdepke

Pana Grzegorza Kasdepke chłopcy znają nie od dziś - co prawda nie osobiście tylko z jego książek.
Ja zaś, kilka dni przed wakacjami miałam okazję wziąć udział w spotkaniu autorskim z pisarzem. Niestety nie mogłam zabrać na nie chłopców, ale zabrałam ich ulubione książki i nasze egzemplarze "Kuby i Buby" oraz "Co to znaczy" wzbogaciły się o autografy autora.
Samo spotkanie okazało się niezwykle ciekawe. Dzieci, które przybyły na nie do biblioteki zadawały przeróżne pytania, a pan Grzegorz na każde odpowiadał traktując je z należytą powaga. Nawet zwracał się do dzieci używając słów "proszę pana" i "proszę pani". Opowiadał też o tym jak powstawały niektóre jego książki i skąd bierze na nie pomysły.

Po tym spotkaniu postanowiłam uzupełnić naszą listę przeczytanych książek pana Kasdepke.
Z pomocą jak zwykle przyszły mi biblioteki.

"Wczoraj, dzisiaj, jutro" str 48



To dość duża rozmiarowo książka, ale tekstu w niej niewiele - tak na jeden wieczór. Główna bohaterka nie lubi sprzątać swojego pokoju i ciągle odkłada to na Jutro. Ale gdy zaczyna się nowy dzień Jutro nie przychodzi, znów jest Dzisiaj. A gdzie się podziało Wczoraj? W zamyśle autora książka ma przybliżyć dzieciom pojęcia związane z upływającym czasem. Małego trochę zawiodła - za krótka i jakaś taka bez przygód. Ale może on już jest za duży na taką lekturę?


"Ostrożnie! Wszystko, co powinno wiedzieć dziecko, żeby mogło bezpiecznie bawić się w domu" str 69


To książka niezwykle potrzebna i warta polecenia. W 14 krótkich opowiastkach autor opisał chyba wszystkie zagrożenia, jakie mogą czyhać na dziecko w domu. Ostre przedmioty, gorące płyny, zapałki, urządzenia elektryczne - ileż to razy przestrzegałam moich chłopaków kiedy byli jeszcze mniejsi. A tu w bardzo ciekawej formie dzieci dowiadują się jakie mogą być skutki nie słuchania przestróg rodziców. W tej książce to nie dorośli upominają dzieci. To mały Dominik  postanawia podzielić się swoim "życiowym doświadczeniem" ze szczeniakiem, którego dostaje od babci. Piesek z uwagą słucha dobrych rad i po swojemu przytakuje chłopcu.
Przy większości rozdziałów Mały wzdychał głośno "Przecież ja to wiem, jestem już duży". Zestresował go jedynie fragment mówiący o zagrożeniach, jakie niesie kuchenka gazowa. W naszym domu nie ma gazu, Mały nie miał więc świadomości jakie niesie ze sobą niebezpieczeństwo. Za to w wakacyjnym domku w Bieszczadach nawet późnym wieczorem wyganiał nas z łóżek, żebyśmy sprawdzili, czy w kuchni gaz jest dobrze zakręcony.

"Niesforny alfabet" str 61


"- Uwaga! - krzyczę. - Alfabet w szeregu zbiórka! Sprawdzamy obecność! A?
 - Jestem!
- Ą?
Cisza.
- Ą?!
- Ą gdzieś sobie poszła...
- Jak to "gdzieś sobie poszła"?! - krzyczę rozeźlony. - B?
-  Jestem!
- C? D? E? Ę?
- Ę też gdzieś sobie poszła...
- No pięknie! - zgrzytam zębami. - F?
- Jestem!
- G? H? I? J? K? L? Ł? M? N? Ń?...
- Ń poszło szukać Ą i Ę...
- Bez pozwolenia?! - ryczę ze złości. - Niezłe porządki! Dalej! O? Ó?
- Ó już ósmy dzień jest na zwolnieniu...
- P? Q?
- Q to, panie generale, w ogóle rzadko się gdzieś pokazuje...
- Ja mu dam - grożę. - R? S? T? U? W? X? ...
- X obraził się na Y i zniknął...
- Ja mu zniknę! - mamroczę. - Y?...
- Y obraziło się na X i też zniknęło...
- Nie, tego już za wiele! - wybucham. - Z? Ź? Ż?
- Jestem! Jestem! Jestem!
- Czyli na trzydziesci trzy litery aż siedem jest nieobecnych, tak?! - tupię ze złości nogami.
- Tak jest! - odpowiada przetrzebiony alfabet."


To fragment wstępu tej niewielkiej książeczki. Mały już wie, że wstępy są z reguły nudne i nie chce ich czytać. Ale ten tak mu się spodobał, że czytaliśmy go wiele razy i Mały nauczył się go na pamięć. Potem razem odgrywaliśmy przedstawienia - ja byłam autorem - generałem, on wcielał się w rolę poszczególnych literek.
A dlaczego część literek zniknęło? Po prostu: w języku polskim nie rozpoczyna się na nie żaden wyraz. A zamiarem autora było stworzenie króciutkich rozdziałów, z których każda opiera się na wyrazach rozpoczynających się na konkretna literkę (niektóre wyrazy zastąpiono obrazkami). Opowiadania są śmieszne i przyjemnie się je czyta więc polecamy każdemu maluchowi. Nam przy okazji udało się nauczyć całego alfabetu, a do łask wróciła niezbyt lubiana literkowa układanka.

"Z piaskownicy w świat" str 78



To książeczka bliźniaczo podobna do "Niesfornego alfabetu", tylko zamiast kolejnych literek autor wziął na tapetę państwa świata. My ułożyliśmy sobie mapę świata i czytając poznawaliśmy nie tylko kulturę i cechy charakterystyczne dla danego kraju ale także jego położenie. Chciałam tę  książkę  czytać powoli, nieco dokładniej poznając każdy kraj. Wyszło jak zwykle w tempie ekspresowym, ale mam nadzieję, że jakieś treści w tej małej głowie zostały.

"Przyjaciele" str 229


Ostatnią pozycję przeczytałam sama. To powieść dla dzieci 10 lub 11-letnich, więc dla Małego jeszcze za długie, dla Młodego za dziecinne. A dla mnie w sam raz. To niezwykle optymistyczna powieść o grupie dzieci zamieszkującej jedną kamienicę w Warszawie. Wraz z pojawieniem się w ich domu nowych lokatorów, na podwórku zaczynają się dziać cuda. Na wyschniętym klombie zakwitły żonkile, ponury dozorca pan Franciszek zaczyna się uśmiechać, a lokatorzy stają się dla siebie milsi. Pozytywne nastawienie do świata jednej rodziny zmienia wzajemne relacje wśród sąsiadów.
Współautorką książki jest Mira Stanisławska - Meysztowicz, która zainicjowała w Polsce akcję "Sprzątanie świata". Dlatego w książce nie brak wątków ekologicznych takich jak segregacja odpadów, zaśmiecanie lasu czy porzucanie zwierząt.  To naprawdę wartościowa lektura.

Wszystkie książki zgłaszam do wyzwań  wyzwań Dziecięce poczytania Bonusowe oraz WyPożyczone.




3 komentarze: