czwartek, 13 kwietnia 2017

Czas na Mikołajka

Książki o sympatycznym Mikołajku mają już swoja legendę w naszej rodzinie. Podobno to dzięki niemu mój brat polubił czytanie.
Nic więc dziwnego, że gdy starszy syn zaczął samodzielnie czytać w naszym domu znów pojawił się Mikołajek. Początkowo zaopatrzyłam go w dwie mniejsze książeczki wydane przez „Naszą Księgarnię”. 


Później mąż wykorzystując jakąś promocję kupił jeszcze trzy tomy wydane przez „Znak”. Młody przeczytał, podobało mu się, a ja do tych książek jakoś specjalnie nie zaglądałam. 



Niedawno w bibliotece wypatrzyłam Mikołajka, jakiego jeszcze nie mamy.


Zajrzałam do środka i zobaczyłam duże, kolorowe ilustracje, niezbyt wiele tekstu. Pomyślałam sobie, że "Podwórkowe przygody Mikołajka", to chyba już poziom mojego sześciolatka. I nie myliłam się.


Okazało się, że ta wersja książki została napisana na podstawie dzieł Goscinny`ego i Sempego. Poszczególne opowiadania powstały na podstawie odcinków telewizyjnego serialu animowanego. Stąd kolorowe rysunki. Ilość tekstu jest dostosowana do młodszych dzieci i ich czytających na głos rodziców :)
Ale w książce występują te same postaci co w oryginalnych "Mikołajkach".
Jest więc Alcest, który jest trochę gruby i ciągle je, Kleofas - najgorszy uczeń z całej klasy, Ananiasz - pupilek pani, strasznie bogaty Gotfryd, Euzebiusz, który lubi dawać kolegom fangę w nos, syn policjanta - Rufus oraz Mikołajek, który bardzo lubi bandę swoich kumpli. Główny bohater ma też najfajniejszych rodziców na świecie oraz dwie koleżanki: Jadwinię i Ludeczkę. W szkole urwisami opiekują się Pan Dubon zwany Rosołem oraz pani, która jest bardzo miła, ale czasem daje kary.
Małemu bardzo podobały się przygody tych sympatycznych łobuziaków. Mnie natomiast dość ciężko się ją czytało. Prawdziwy "Mikołajek" to mistrzostwo świata, tu natomiast język jest bardzo ubogi, w tekście pełno jest powtórzeń i niedomówień.
Z ciekawością zerknęłam na półkę Młodego i odkryłam, że jeden z naszych grubych tomów Mikołajka to też taka "podróba". 


Mały się ucieszył, z rozpędu przeczytaliśmy i ten tom, ale nie będziemy go dłużej trzymać. Oddamy do biblioteki. A te oryginalne Mikołajki zostawiamy na zawsze. Za kilka lat Mały przeczyta je samodzielnie.

Mikołajki zgłaszam do wyzwań: Powrót do dzieciństwaCzytam, ile chcęWyPożyczone.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz