Zwykle nie sięgam po powieści obyczajowe zagranicznych autorów. Co innego polskie - tu wszystko jest na swojskim gruncie, więc można czytać. Ale zagranicznych obyczajówek nie lubię i już. Co innego kryminały - tu mam odwrotnie.
Ale czasem zdarza się tak, że nie mam czasu iść o biblioteki,a tu terminy naglą. Wysyłam więc z książkami starszego syna, a ten prosi panią by poleciła dla mamy jedną lub dwie pozycje.
Jedną z takich książek jest "Jak liście na wietrze" autorstwa Leili Meacham.
Długo dojrzewałam do jej przeczytania, ale gdy zaczęłam, wciągnęła na całego.
Trey i John dorastają razem w prowincjonalnym miasteczku gdzieś w Teksasie. Oboje pasjonują się futbolem, a dzięki talentom do gry stają się gwiazdami lokalnej społeczności.
Pewnego dnia do ich klasy dołącza Cathy, która przeprowadziła się do babci po śmierci rodziców.
Tą trójkę szybko połączyła wielka przyjaźń, a z czasem i głębsze uczucie.
Po skończeniu liceum zamierzają razem wyjechać na studia. Jedna k cała masa nieprzewidzianych wypadków - choroba Treya, szczeniacki wybryk chłopaków, który kończy się tragiczną śmiercią innego chłopca, a w końcu ciąża Cathy sprawiają, że muszą zrewolucjonizować swe plany.
Trey osiąga karierę sportową, John wybiera życie duchownego, Cathy zaczęła prowadzić lokalną restaurację. Przyjaciele rozstają się na 20 długich lat, a tajemnice z przeszłości kładą się cieniem na ich życie.
"Jak liście na wietrze" to książka, która ma w sobie coś wyjątkowego. Choć miłość i przyjaźń przeplata się tu z bólem i poczuciem winy, historia trójki bohaterów na długo pozostanie w mojej pamięci.
Zgłaszam ją o wyzwań WyPożyczone, Czytam ile chcę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz