wtorek, 19 grudnia 2017

Prezent dla Cebulki

Rok lub dwa lata temu ta książka była polecana na każdym blogu. Wydawnictwo Zakamarki nieźle ją wypromowały. Cena - prawie 50 zł skutecznie odstrasza od zakupu. Ale udało mi się upolować ja na aukcjach WOŚP. Prawie rok stała na półce czekając na ten magiczny, świąteczny czas.
Wczoraj skończyliśmy czytać "Prezent dla Cebulki".
I co? Podobała się - choć zachwytu nie było.



Stig, nazywany przez mamę Cebulką marzy aby w świątecznym prezencie dostać rower i tatę.
No ale jak to, on nie ma taty? Przecież każdy go ma. No chyba, że umarł. Nie umarł, to jak to?

Dla dziecka wychowywanego w pełnej rodzinie takie tematy rodzą wiele pytań. Mały wie, że nie wszystkie dzieci mieszkają razem z mamą i tatą, wie co to rozwód rodziców, ale chyba nie do końca uzmysławia sobie, że można w ogóle nie mieć taty. Tym bardziej, że zawsze mu tłumaczymy, że dzieci biorą się z miłości dwojga ludzi.


Mały Stig bardzo odczuwa brak taty. Często pyta mamę, gdzie on jest. Chce jechać do Sztokholmu, aby go odszukać. Nie wystarczają mu zapewnienia mamy, że ona chciała tylko jego, że nie pokochała tego mężczyzny.

Roweru Stig też nie dostanie, bo mamy po prostu nie stać na tak drogi prezent. Na dodatek sprawa nieznanego ojca chłopca staje się przyczyną kłótni i bójek z kolegami w szkole, a na świąteczne występy mama przychodzi z Karlem, którego cała okolica uważa za dziwaka.
Nic nie zapowiada tego, że te Święta mogą być szczęśliwe.


Mimo, iż uważam, że Mały jest jeszcze ciut za mały na te książkę, nie żałuję, że już ją przeczytaliśmy. Myślę, że nauczyła go pewnej tolerancji względem drugiego człowieka. Pokazała też, że świat nie zawsze jest taki poukładany jak my go widzimy. Kto wie, może za parę lat Mały będzie miał potrzebę by do niej wrócić.

Książkę zgłaszam do wyzwania: Powrót do dzieciństwa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz