piątek, 26 stycznia 2018

Uczymy się czytać

Mały ma już prawie 7 lat. Od września stanie się pierwszoklasistą. To już najwyższy czas, żeby nauczyć się czytać.

Kiedy Młody był w tym wieku ten problem zupełnie mnie nie dotyczył. Kiedy był jeszcze jedynakiem i zarazem przedszkolakiem, widziałam, że nie jest jeszcze gotowy na podjęcie właściwej nauki. Owszem robiliśmy wiele różnych ćwiczeń, poznawaliśmy litery (w przedszkolu tego nie było), ale analiza i synteza słuchowa kompletnie leżała. Było jeszcze za wcześnie na to by Młody potrafił głoskować. Mając 5 lat i 9 miesięcy poszedł do szkoły i tam bez mojej pomocy w ciągu pół roku nauczył się płynnie czytać. Ja miałam wtedy na głowie kilkumiesięcznego Małego, nowy dom, który kończyliśmy remontować i urządzać i moja pomoc ograniczała się do przypilnowania podczas odrabiania prac domowych i wysłuchania zadanej czytanki. Gdzieś w połowie pierwszej klasy czyli niedługo po 6 urodzinach Młodego, nie byłam w stanie dokończyć mu wieczornego czytania, gdyż bardzo przeszkadzał nam w tym czasie młodszy brat. Młody był bardzo ciekaw co będzie dalej, wziął więc książkę i zaczął czytać sam. Od tej pory czyta aż za dużo. Nie raz chodzi bardzo późno spać bo nie może oderwać się od lektury.

Z Małym historia jest zupełnie inna. Przede wszystkim wydaje mi się, że on w ogóle nie odczuwa potrzeby samodzielnego czytania. No bo przecież książki czyta mu mama, a gdy trzeba coś przeczytać w zabawie lub grze komputerowej, z pomocą przychodzi starszy brat. Z powodu reformy edukacji jego pójście do szkoły odroczyło się, ale w przedszkolu poznają literki, uczą się je pisać i próbują czytać. W domu też próbujemy korzystając w różnych wydawnictw edukacyjnych oraz z elementarza, z którego korzystał Młody.
O książeczkach jeszcze tu napiszę, a dziś o grach, które mają ułatwić naukę. Jedna z nic dostaliśmy jakiś czas temu, drugą pożyczyła mi koleżanka.
Obie zostały wydane przez wydawnictwo Alexander. Szczerze mówiąc nie przepadam za ta firmą, choć właściwie nie wiem dlaczego. Wydaje mi się, że wszelkie jej gry, które osiadaliśmy są bardziej edukacyjne i terapeutyczne niż zabawowe, a więc może dlatego nie wzbudzał zainteresowania chłopców na dłużej.

Tak też było i z grami "Czytam wyrazy" oraz "Przeczytam ci mamo".



Pierwsza z nich, ta pożyczona, to tradycyjna układanka dwuelementowa. Dziecko ma za zadanie dopasować wyraz do obrazka. Pomyślałam, że jeśli dam to Małemu i zostawię go z tym samego, to Mały szybko dopasuje elementy sugerując się kolorem lub kształtem puzzla. I nici z czytania. Siedzieliśmy więc razem, Mały najpierw czytał wyraz, a potem z rozsypanych obrazków wybierał ten właściwy. Przy okazji stwierdziłam, że nie dałby rady zrobić na chybił trafił, gdyż kolory w układance powtarzają się, a ich kształt też jest taki sam.




Żeby urozmaicić sobie zabawę z czytaniem zagraliśmy też w coś podobnego do memo. Rozłożyliśmy na podłodze kartoniki z obrazkami, tak, że ich nie widzieliśmy. Ale przy rozkładaniu zapamiętywaliśmy gdzie co leży. Kartoniki z napisami ułożyliśmy w stosik. Następnie na zmianę czytaliśmy wyrazy i szukaliśmy pasującego do nich obrazka. Kto odkrył właściwy zabierał parę i miał punkt. Oczywiście przegrałam, ale i tak bardziej cieszyłam się z tego, że Mały nie miał problemów z czytaniem wyrazów.



Druga gra - układanka "Przeczytam ci mamo" leży na naszej półce już jakiś czas. Upolowałam ją kiedyś na nieistniejącym już portalu Giełda mamy.

Zadaniem Małego było ułożyć obrazki z trzech lub czterech elementów, równocześnie czytając napis pod rysunkiem. O ile z układankami trzyelementowymi nie miał żadnych problemów, sam wyszukiwał potrzebne mu paseczki, to z czterema elementami był już problem. Musiałam pogrupować mu kartoniki w komplety i dopiero wtedy składał je w całość.



W komplecie są jeszcze obrazki pocięte na 5 części, ale te odłożyliśmy na inną okazję.

Ogólnie, gry nie wzbudziły w Małym większego zainteresowania. Ja również uważam je za zabawki na jeden raz. Myślę, że bardzie sprawdzą się one w gabinetach terapeutycznych, jako świetny przerywnik w wypełnianiu kart pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz