niedziela, 4 lutego 2018

Kryminały z biblioteki

Rzadko się zdarza, żebym wyszła z biblioteki z samymi kryminałami pod pachą. Ale się zdarza. Tym razem były tylko trzy. Każdy innego autorstwa, innego wydawnictwa, każdy o czym innym.


Najpierw sięgnęłam po książkę Wojciecha Chmielarza "Zombie". Autor nie był mi wcześniej znany, choć już po kilku stronach przekonałam się, że czytam kontynuację innej jego powieści, za którą muszę się porozglądać. Na szczęście nieznajomość tamtej książki nie przeszkadza w odbiorze "Zombie". Tytuł odstraszający i szczerze mówiąc do czytania głównie zachęciło mnie to, że akcja rozgrywa się w Gliwicach, a ja w tym mieście kiedyś studiowałam. Lubię czytać powieści, gdzie choć trochę znam miejsce akcji.


Głównym bohaterem książki jest prokurator Adam Górnik, szczęśliwy mąż i ojciec dwójki małych dzieci. Tym co go odróżnia od reszty społeczeństwa jest to, że jako kilkunastolatek zabił szkolnego kolegę, chuligana i postrach innych uczniów uderzając go młotkiem w głowę. Ciał zamordowanego nigdy nie zostaje odnalezione, a Adam Górnik przez wiele lat żyje z piętnem straszliwej zbrodni. Aby mieć wszystko pod kontrolą po ukończeniu studiów prawniczych specjalnie starał się o posadę w gliwickiej prokuraturze, żeby mieć wszystko pod kontrolą. I rzeczywiście. Pewnego dnia dostaje wezwanie o odkryciu zwłok w miejscu, gdzie on przed laty ukrył ciało swej ofiary. Jednak na miejscu śledczy znajdują zamordowaną przed paroma dniami dziewczynkę, a szczątki zabitebo przed laty nastolatka zniknęły.
Książka robi się niesamowicie ciekawa. Prokurator zaczyna odbierać telefony, od swojej rzekomej ofiary. Żeby rozwiązać tę zagadkę wynajmuje prywatnego detektywa znanego z niekonwencjonalnych metod działania. Ujawniają się nowe wątki historii sprzed lat, a koniec jest zaskakujący dla wszystkich.

Bardzo dobrze czytało mi się tę książkę i chętnie sięgnę po kolejne powieści Wojciecha Chmielarza. Ale póki co zaczęłam czytać kolejny biblioteczny kryminał.  Zaczęłam i po stu stronach myślałam, że wróci on z powrotem do biblioteki.


"Zabójcza dyscyplina" Matsa Olssona była dla mnie książką ciężką w odbiorze. Mnóstwo postaci, zmieniające się miejsca akcji no i tematyka, która w ogóle mnie nie kręci.
Główny bohater, były dziennikarz zostaje wkręcony w niezłą intrygę. Ktoś postanawia wymierzać kary kobietom, niektóre są tylko bite przez zwyrodnialca, inne mordowane. Svennson z pomocą innego dziennikarza rozpoczyna własne śledztwo. Akcja toczy się w dość szybkim tempie i w sumie potem wkręci łam się w czytanie, ale nie jest to książka, którą szczerze mogłabym polecić.

Ostatnia pozycja "Zakładnik" Przemysława Borkowskiego znacznie bardziej nie zaciekawiła.


Psycholog Zygmunt Rozłucki, psycholog po przejściach zostaje zaproszony do porannego programu telewizyjnego emitowanego na żywo. W pewnym momencie do studia wkracza uzbrojony mężczyzna. Bierze zakładników, zabija jednego z nich, a następnie na wizji odczytuje bezsensowne oświadczenie i popełnia samobójstwo. Świadkowie tego wydarzenia, Rozłucki i dziennikarka Karolina Janczewska postanawiają dowiedzieć się co pchnęło go do tego czynu, jakim człowiekiem był zamachowiec. Odkrywają długo skrywaną tajemnicę sprzed lat.
Książka ciekawa, wciągająca i pełna niespodzianek. Zakończenie nieprzewidywalne - tak jak lubię. Tę pozycje mogę polecać innym.


Książki zgłaszam do wyzwań: WyPożyczone oraz Dziecięce poczytania Bonusowe




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz