piątek, 23 lutego 2018

"Zanim się pojawiłeś", "Kiedy odszedłeś"

Są książki, które do mnie krzyczą. Krzyczą z półek każdej księgarni, krzyczą z internetowych blogów, z plakatów. Gdybym miała kupować wszystkie te mocno reklamowane książki na moich półkach dawno brakłoby miejsca, a i z pieniędzmi pewnie byłoby krucho. Ale kiedy te kultowe poublikacje krzyczą do mnie z biblioteki, nie mogę im się oprzeć.
Tak było z książką Jojo Moyes "Zanim się pojawiłeś".


Wydawałoby się - historia jakich wiele. Lou Clark właśnie dostaje nową pracę. Będzie opiekunką młodego, bogatego bankiera, który na skutek tragicznego zdarzenia zostaje całkowicie sparaliżowany.  Wypadek odbiera Willowi chęć do życia, no bo jak tu żyć, kiedy można poruszać tylko dłonią i we wszystkich sytuacjach jest się zdanym na pomoc drugiego człowieka. Nic więc dziwnego, że jest zgorzkniały, małomówny, zamknięty w sobie. Lou bardzo potrzebuje tej pracy, dlatego stara się to wszystko wytrzymać i jak najlepiej wywiązywać ze swoich obowiązków.Tym bardziej, że umowę ma podpisana tylko na pół roku.
No właśnie - pół roku. Pewnego dnia Lou przypadkowo dowiaduje się, że Will zawarł pewien układ ze swoją rodziną i za pół roku w szwajcarskiej klinice zamierza zakończyć swoje życie. Dziewczyna jest wstrząśnięta decyzją swego pracodawcy i za wszelką cenę usiłuje odwieźć go od tej decyzji. Stara się pokazać mu, że nawet w jego sytuacji życie może być piękne. Organizuje ciekawe wyjścia: na wyścigi konne, na koncert, nawiązuje kontakty z innymi osobami niepełnosprawnymi, robi wszystko, żeby mężczyzna ujrzał sens swojego istnienia . Podczas jej obecności Will bardzo się zmienia, życie Lou też wywraca się do góry nogami. Jako czytelnik do końca wierzyłam, że ta historia będzie miała szczęśliwe zakończenie.

Książkę czytało się bardzo dobrze, jest niezwykle emocjonalna i naprawdę zmusza, by człowiek zastanowił się nad kilkoma rzeczami. Po pierwsze, czy będąc w takiej sytuacji jak Will też uparcie dążyłabym do eutanazji? Drugie pytanie jest znacznie trudniejsze. Czy pozwoliłabym bliskiej mi, cierpiącej osobie na zakończenie swojego życia? Pozostaje mi wierzyć i modlić się bym nigdy nie musiała odpowiadać sobie na takie pytania.

Drugą część cyklu nie od razu miałam okazje przeczytać.Wcześniej przejrzałam kilka internetowych recenzji , które nie były zbyt pochlebne dla autorki.


Ja jednak przeczytałam ją z wielkim zainteresowaniem. Lou stara się poukładać swoje życie po śmierci Willa, jednak rzeczywistość stawia przed nią wielkie wyzwania. Dziewczyna postanawia zaopiekować się Lily, szesnastolatką, która pewnego dnia staje w jej drzwiach i oświadcza, że jest córką Willa. Przyjąć pod swój dach zwichrowaną nastolatkę  - to naprawdę nie lada wyzwanie. A gdzieś w tle Lou musi godzić nie potrafiących się dogadać rodziców, znosić szykany swojego pracodawcy no i próbuje znów się zakochać.

Może ta druga część nie jest tak porywająca jak pierwsza, ale dobrze się ją czyta. Chętnie sięgnę po kolejne książki Jojo Moyes.

Książki zgłaszam do wyzwań: WyPożyczone oraz Dziecięce poczytania Bonusowe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz