Wstyd się przyznać, ale Mały nie zna jeszcze twórczości Astrid Lindgren. Młody w jego wieku miał już za sobą wszystkie książeczki o Pippi, znał Emila ze Smalandii, a Mały jeszcze nic.
Dlatego, gdy w bibliotece wpadła mi w oko ta książeczka, nawet nie pytałam go o zdanie, tylko porwałam do plecaka.
"Patrz Madika pada śnieg"to jedna z przygód dziewczynek, bohaterek dłuższej książki Astrid Lindgren "Madika z Czerwcowego Wzgórza" (mamy ją już na liście do wypożyczenia)
Dwie siostry Madika i Lisabet wraz z rodzicami przygotowuja się do Świąt Boego Narodzenia. Ich radość jest tym większa, że właśnie spadł pierwszy śnieg. Niestety Madika zabawy na śniegu przypłaca gorączką i musi zostać w domu, kiedy Lisabet wyrusza z nianią do miasta po prezenty gwiazdkowe.
Lisabet to mały łobuziak. Nie chce być gorsza od Gustawa i nie zauważona przez nikogo staje na płozach sań Anderssona. Za chwilę jako pasażer na gapę jedzie do zimnego, ciemnego lasu.
Cała historia oczywiście dobrze się kończy i może być przestrogą dla innych małych łobuziaków. Mama i tata znajdują obie swe córeczki śpiące w jednym łóżku
"No bo pewnie, że to duża różnica, czy jest dwoje dzieci, czy tylko jedno" - ostatnie słowa tej opowieści rozczuliły mnie ogromnie.
Książkę przeczytaliśmy 1 stycznia, kiedy Mały leżał z gorączką i walczył z wirusami.
Zgłaszam ją do wyzwań: Czytam, ile chcę, WyPożyczone, Powrót do dzieciństwa
To piękna książka i pięknie wydana!
OdpowiedzUsuńCzytałyśmy jak córka była mała.
Rzeczywiście to piękne wydanie, a ilustracje cudne.
OdpowiedzUsuń