Dłuższy rodzinny wyjazd mamy już za sobą,ale o tym innym razem. Dziś, żeby nie uciekło wspomnienia z Pszczyny.
Wycieczkę do Pszczyny planowaliśmy już w ubiegłoroczne wakacje, ale jakoś nie starczyło nam czasu. W tym roku dodatkowo motywowały nas dwie młodsze kuzynki chłopaków, które nie mogły się doczekać, kiedy ciocia zabierze je do "zamku księżniczki".
Dla moich synów Muzeum zamkowe było najmniej oczekiwaną atrakcją, więc jak tylko wysiedliśmy z pociągu, zaopatrzeni w bezpłatną mapkę z Punktu Informacji Turystycznej (uwielbiam te punkty) ruszyliśmy do pszczyńskiego skansenu.
Zagroda Wsi Pszczyńskiej jest jedną z atrakcji Zabytkowego Parku Pszczyńskiego. Choć mieści się na niewielkim obszarze znajduje się w nim kilkanaście zabytków architektury drewnianej z XIX wieku.
Do większości chat można wchodzić, podziwiać ich dawny wystój, czy zapomniane już narzędzia pracy. W dwóch ustawione są głośniki emitujące odgłosy pracy kowala i gospodyni krzątającej się po kuchni. Bardzo onieśmielało to Małego, który do końca nie był pewien, czy ta chata naprawdę jest pusta.
Po wizycie w skansenie parkowymi ścieżkami dotarliśmy do zamku, a później na rynek. Tam na ławeczce z księżną Daisy czekaliśmy aż dołączą do nas babcia, wujek z ciocią i dwie małe księżniczki.
Wspólnie zwiedziliśmy Muzeum Zamkowe. Ja byłam tam już kolejny raz nie przeszkadzał mi więc ekspresowe zwiedzanie dzieciaków. Natomiast denerwujące mogło być to, że w poniedziałki, kiedy jest darmowy wstęp Muzeum udostępnia do zwiedzania tylko część swoich pomieszczeń. Jeśli chce się zobaczyć wszystko, trzeba przyjechać w inny dzień i niemało zapłacić za bilety.
Zdjęcia na Zamku robił mój brat i jeszcze mi ich nie przesłał, więc nie zamieszczę tu żadnego.
Kiedy opuściliśmy "pałac księżniczki Daisy" udaliśmy się do pszczyńskiej Zagrody Żubrów.
Dzieci mogły się wyszaleć na parkowych alejkach, więc wśród zwierząt poruszały się już nieco wolniej. A zagrodę oprócz żubrów zamieszkują także pawie, gęsi i kaczki, daniele, jelenie i muflony, w klatkach można zobaczyć też dzika i króliczki.
Wycieczkę zakończyliśmy na rynku obiadem i lodami i zaliczamy do bardzo udanych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz