wtorek, 9 sierpnia 2016

Super farmer

Ta gra wpadła mi w oko już wtedy gdy Młody był w wieku Małego, ale zniechęcona przez Tatę chłopaków jakoś omijałam ją szerokim łukiem.
Aż w końcu zawitała pod nasze strzechy w postaci prezentu, w małym pudełku, z logo serii "Gry podróżne".


Przyznam się szczerze, nie wiedziałam, że ta gra ma taką historię. Powstała w Warszawie w czasie II Wojny Światowej. Jej autorem jest wybitny polski matematyk, profesor Karol Borsuk. Stworzył on tę grę, aby podreperować rodzinny budżet. Produkowana domowymi metodami otrzymała tytuł "Hodowla zwierzątek" i pomagała przetrwać trudne okupacyjne wieczory.


Zasady gry są bardzo proste. Na wstępie każdy zawodnik otrzymuje kartonik z wizerunkiem królika. Za pomocą dwóch dwunastościennych kostek będzie rozmnażał swoje stado.
Dodatkowo zgromadzone zwierzęta można wymieniać wg instrukcji zamieszczonej na pudełku.

                                                        
Wygrywa ten, kto pierwszy w swoim stadzie będzie posiadał po jednym z każdego rodzaju zwierząt. Ale uwaga, na nasze zwierzaki czają się lis i wilk, dlatego warto już na początku przygarnąć sobie małego i dużego psa, które będą ochraniać nasze stado.
Każdy w naszej rodzinie ma swoją taktykę w drodze do zwycięstwa. Jedni rozmnażają króliki i dopiero na koniec przystępują do wymian na inne zwierzęta, inni systematycznie dorabiają się owieczek, krówek i konia.
Gra oprócz tego, że ma ciekawa fabułę uczy logicznego myślenia oraz liczenia. Nasz pięciolatek nie ma żadnych problemów żeby rywalizować z nami jak równy z równym. Sprawnie przelicza kartoniki i wie ile zwierzątek może dobrać (należy pamiętać zasadę,że tylko para zwierzątek może dać nam kolejne).
Młody pokusił sie o zrobienie własnej wersji gry w Farmera. Tym razem farmer staje się rolnikiem i hoduje warzywa. Wersja Młodego jest trochę dłuższa, gdyż każdą roślinę należy najpierw zasiać, potem czekać na wzrost, wreszcie zebrać. Zrobił ja na zwykłych kartkach, przez to jest nietrwała, ale Młody i tak dumny ze swojego pomysłu.

Kosmos

Nie ma co ukrywać, że głównym zainteresowaniem Małego jest piłka. Wpatrzony w starszego brata całe dnie spędzałby na naszym przydomowym boisku lub grał w na xboxie.
Jak na pięciolatka całkiem nieźle orientuje się w nazwach klubów piłkarskich i jak z rękawa rzuca nazwiskami najlepszych piłkarzy. Ma nawet swój własny album Panini z naklejkami piłkarzy z Euro 2016.
No ale nie sama piłką człowiek żyje. Dlatego staram się poszerzać zainteresowania Małego.
I  tak na początek bawiliśmy się w kosmos.

Najpierw Mały dowiedział się (i zapamiętał), że Słońce to gwiazda wokół której krąży 8 planet.
Odrysowaliśmy 9 kół różnej wielkości, które potem malowaliśmy różnymi technikami: pędzlami,palcami, folią bąbelkową, gąbką itp.
Potem planety zostały wycięte i naklejone na czarnym brystolu, tak aby choć trochę przypominały Układ Słoneczny. Posiłkując się sporą wiedzą Młodego dorobiliśmy też brokatowe księżyce.
Na koniec Mały ponaklejał różne kosmiczne naklejki tworząc jak sam się wyraził "gwiezdne wojny".

Całość prezentuje się tak.


Rozwiązywaliśmy też zadania z fajnej książeczki wydawnictwa Olejesiuk "Faktozabawa - Kosmos".



Korzystaliśmy też z książek Młodego, które od wielu już lat stoją na jego półkach.

poniedziałek, 25 lipca 2016

Sąsiadka

Zawitała w nasze progi zupełnie niedawno. Najpierw nieśmiało podglądała nas zza ogrodzenia. Potem weszła dostojnie przez otwartą bramę. Wcale się nas nie bała i z gracją pozowała do zdjęć.
Jednak gdy bez pytania poczęstowała się groszkiem, który dopiero co wyrósł na grządkach, postanowiliśmy podziękować jej za miłe towarzystwo i wyprosiliśmy z naszej działki.
Oto nasza nowa sąsiadka.
Danielica.












Jednak nie obraziła się na nas do końca. Czasem widzimy ją jak spaceruje drogą i tęsknie wzdycha w stronę naszego ogródka.

Łódeczki

Dałam chłopakom farby, pudełka po jajkach, wygnałam na taras i dzieci nie było przez prawie godzinę.
Każdy z zapałem malował swoją łódeczkę.
Potem jeszcze tylko maszty z patyczków do szaszłyków, żagle z kolorowego papieru i już można było wodować.
A zdjęcia robili sami :)












sobota, 30 kwietnia 2016

Urok starych książeczek

Jako dziecko miałam wiele książek: dużych i małych, cienkich i grubych. Niektóre z nich po dziś dzień stoją na półkach chłopaków, inne mama gdzieś wydała. Z sentymentem wspominam serię "Poczytaj mi mamo". Niestety nie wiem, gdzie podziały się te moje książeczki.
Dlatego często wypożyczam chłopakom w bibliotece książki, które nie pachną już nowością. I o dziwo wciąż się podobają. Mały przeglądają swój stosik z biblioteki, zawsze jako pierwsze wybiera do czytania książki z pożółkłą okładką. Przeczytaliśmy już sporo książek Bahdaja, Bechlerowej, Gellnerowej i wiele innych. Wciąż poluję w antykwariatach na współczesną wersję "Poczytaj mi mamo". Na razie mamy tylko jeden tom.
A ostatnio Mały zachwycał się takimi książeczkami.









środa, 27 kwietnia 2016

I jeszcze nagrody...

Początek roku obfitował w nagrody dla chłopaków. Najpierw Mały dostał niespodziankę od wydawnictwa Aksjomat, a potem kurier dostarczył nam przesyłkę z kosmetykami, które udało mi się wygrać TU.
Kosmetyki Demsa bardzo przydały się na atopowa skórę Młodego, zwłaszcza że wraz z wiekiem jego alergia nie tyle nie zanika, ale wręcz się nasila. Krem i  balsam już zostały wykorzystane, żel do mycia czeka na swoją kolej, bo mamy spory zapas Ziaji.




O naszych przygodach  AZS muszę tu kiedyś napisać, bo to temat rzeka. Cały czas miałam nadzieję, że gdy Młody dorośnie będzie to już tylko mglistym wspomnieniem, ale zaczynam tą nadzieją tracić.
Póki co muszę znów lecieć do apteki po kolejne balsamy - może tym razem z Demsy.

środa, 6 kwietnia 2016

Święta, święta i po świętach

Czas tak szybko biegnie i na pisanie wciąż go brakuje.
Ani się człowiek obejrzał a już trzeba pochować świąteczne dekoracje. a tego w tym roku mieliśmy sporo.

Pożyczyłam nożyczki do fantazyjnego wycinania. Mały ciął paseczki, ja przyklejałam i tak powstały pisanki.


Naznosiłam do domu pełno cekinów i wstążek i Młody zajął się dekorowaniem styropianowych jajeczek. 


Takie cuda chłopcy przynieśli z przedszkola i szkoły - własnoręcznie robione.



A tak wyglądały nasze koszyczki.




poniedziałek, 22 lutego 2016

Nagrody, nagrody

Ostatnio Mały bardzo polubił listonoszkę. W przeciągu ostatniego tygodnia w jego ręce trafiły dwie duże koperty adresowane bezpośrednio do niego. Były to nagrody za udział w całorocznych konkursach organizowanych przez czasopisma "Abecadło" i "Akademia Malucha", które są wydawane przez Aksjomat.



Zasady są proste: trzeba co miesiąc kupować gazetkę, rozwiązywać wszystkie zadania i zbierać naklejki, które są dołączone do każdego numeru.
My tak robiliśmy i oto co otrzymaliśmy:



Dyplomy, zakładki, naklejki, książeczki do czytania i kolorowania bardzo ucieszyły Małego.
Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Aksjomat.

W tym roku będziemy kupować już tylko "Abecadło", na "Akademię Malucha" Mały jest już za duży.

niedziela, 21 lutego 2016

Powrót - ale czy na długo?

Postanowiłam wrócić do pisania. Dlaczego?
Po pierwsze zdałam sobie sprawę jak wiele spraw z naszego życia odchodzi w zapomnienie. Jak wiele rysunków i prac chowamy gdzieś na dnie szafy. Ile przeczytaliśmy książek, których treści nie będziemy pamiętać. Z ilu gier i zabawek chłopcy już wyrośli. Jedynie nasze podróże zostają w pamięci na dłużej, a to dzięki zdjęciom oglądanym po sto razy w komputerze.
A po drugie, ktoś zostawił pierwszy komentarz w historii tego bloga, wprawiając mnie w niezłe zdziwienie, że ktoś to czyta. Ten ktoś słusznie zauważył, że zbliża się już kolejna wiosna, a ja zdałam sobie sprawę, że albo będę pisać dalej, albo czas zamknąć tego bloga.
Wybrałam opcje nr 1. Na jak długo starczy mi czasu i zapału? Zobaczymy.

Póki co parę zdjęć naszych towarzyszy, którzy odwiedzali nasz ogród zimową porą w poszukiwaniu pożywienia. Szczególnie smakowały im jabłka, których nie daliśmy rady pozbierać jesienią oraz jarmuż, który miał być zebrany po pierwszych przymrozkach - nie zdążyliśmy, sarny były pierwsze.



Lisy odwiedzały nas już wcześniej. Tej jesieni były tylko kilka razy, ale porwały kilka kur sąsiadom.



Sarny pewnie wrócą wczesną wiosną, skosztować tego co wyrośnie w ogrodzie. Będziemy musieli stworzyć kolejnego stracha na zwierzęta.




Ten osobnik był u nas pierwszy raz, ale regularnie odwiedzał nas przez parę tygodni. Włóczył się też po wsi, siejąc trochę strachu. Zostawił nam niezłe buchtowisko przy kompoście i trochę nawozu do ogrodu. Co ciekawe nie bał się nawet piły elektrycznej.

Oprócz tego jak co roku przylatuje do nas mnóstwo pięknych ptaków, no i udało nam się zauważyć piękną białą łasiczkę.
O kotach sąsiadów to już nie wspominam, one wiedzą, że maja u nas zawsze pełna miskę.