Postanowiłam wrócić do pisania. Dlaczego?
Po pierwsze zdałam sobie sprawę jak wiele spraw z naszego życia odchodzi w zapomnienie. Jak wiele rysunków i prac chowamy gdzieś na dnie szafy. Ile przeczytaliśmy książek, których treści nie będziemy pamiętać. Z ilu gier i zabawek chłopcy już wyrośli. Jedynie nasze podróże zostają w pamięci na dłużej, a to dzięki zdjęciom oglądanym po sto razy w komputerze.
A po drugie, ktoś zostawił pierwszy komentarz w historii tego bloga, wprawiając mnie w niezłe zdziwienie, że ktoś to czyta. Ten ktoś słusznie zauważył, że zbliża się już kolejna wiosna, a ja zdałam sobie sprawę, że albo będę pisać dalej, albo czas zamknąć tego bloga.
Wybrałam opcje nr 1. Na jak długo starczy mi czasu i zapału? Zobaczymy.
Póki co parę zdjęć naszych towarzyszy, którzy odwiedzali nasz ogród zimową porą w poszukiwaniu pożywienia. Szczególnie smakowały im jabłka, których nie daliśmy rady pozbierać jesienią oraz jarmuż, który miał być zebrany po pierwszych przymrozkach - nie zdążyliśmy, sarny były pierwsze.
Lisy odwiedzały nas już wcześniej. Tej jesieni były tylko kilka razy, ale porwały kilka kur sąsiadom.
Sarny pewnie wrócą wczesną wiosną, skosztować tego co wyrośnie w ogrodzie. Będziemy musieli stworzyć kolejnego stracha na zwierzęta.
Ten osobnik był u nas pierwszy raz, ale regularnie odwiedzał nas przez parę tygodni. Włóczył się też po wsi, siejąc trochę strachu. Zostawił nam niezłe buchtowisko przy kompoście i trochę nawozu do ogrodu. Co ciekawe nie bał się nawet piły elektrycznej.
Oprócz tego jak co roku przylatuje do nas mnóstwo pięknych ptaków, no i udało nam się zauważyć piękną białą łasiczkę.
O kotach sąsiadów to już nie wspominam, one wiedzą, że maja u nas zawsze pełna miskę.