poniedziałek, 28 lipca 2014

Owady

Pogryzło mnie mocno w tym roku, głównie komary i muchy końskie. Dziwne, bo gryzą tylko mnie i Małego, młody i tata nie mają ani jednego bąbla. Nie mogę nawet na chwilę wyjść do ogródka, bo wracam drapiąc się niemiłosiernie i co gorsza puchnąc, bo tak reaguję na niektóre gatunki much. Na szczęście te paskudy rzadko dolatują na taras, więc tam spędzamy większą część dnia.

A żeby polubić inne owady (zwłaszcza biedronkę) zrobiliśmy wspólnie takie oto talerzykowe stwory.






Pająk i mucha są autorstwa Młodego - sam wymyślił, sam wykonał.  Ja nie jestem taka kreatywna i pomysł na papierowe owady podpatrzyłam tu: http://kreatywniewdomu.blogspot.com/2014/07/owady.html

czwartek, 24 lipca 2014

Samoloty zamiast gwiazd

Mięła kolejna środa, kiedy to mieliśmy się wybrać do planetarium. Dojechaliśmy do miasta, poszliśmy pozałatwiać kilka spraw i gdy mieliśmy się udać na tramwaj - lunęło, a potem zaczęło grzmieć. Z planowanej wycieczki musieliśmy zrezygnować, ale jakoś udało nam się suchą nogą dotrzeć do kina. Chłopcy chcieli obejrzeć film "Samoloty 2"



Szczerze mówiąc Multikino, do którego się udaliśmy miło mnie zaskoczyło cenowo. Za naszą trójkę zapłaciłam mniej niż w małym kinie, gdzie mają wakacyjne ceny biletów. Nie musiałam płacić za Małego, a i mój bilet potraktowano jakoś ulgowo.

Bajka najbardziej podobała się Młodemu, który parę dni wcześniej obejrzał w internecie pierwszą część przygód Dustiego. Ale o dziwo Mały wysiedział cały seans na moich kolanach emocjonując się każdym pożarem na ekranie. Zwykle Małemu bajka nudzi się już po 20 minutach i wtedy spaceruje po całej sali, a tu proszę - dziecko dorasta.

Wracając nie obyło się oczywiście bez kupna książeczki, co by poczytać tacie, jaką to bajeczkę oglądaliśmy.


No a w domu w małym pokoju wyrosła strażacka remiza, a wszystkie wozy bojowe jakie mamy dzielnie gasiły pożary wybuchające w kuchni.




Tylko deszcz ciągle pada. Czy przestanie do następnej środy?

poniedziałek, 21 lipca 2014

Przygody z Elmerem

O Elmerze słyszałam już dawno temu, a raczej czytałam - na innych blogach. Jakiś czas temu wypożyczyliśmy z biblioteki książeczkę "Elmer i Róża". Nie zachwyciła mnie, chłopców też. Ale ponieważ wszyscy tak zachwalali tę serię, postanowiliśmy spróbować z innymi tytułami. I tak w naszym domu zawitał kolorowy słoń.

 Przeczytaliśmy najpierw tę książeczkę, którą powinno się czytać jako pierwszą czyli "Elmer". No a potem chcieliśmy więcej i więcej: "Elmer i zagubiony miś:, "Elmer i tęcza", "Elmer i nieznajomy". Ciekawe czy w naszej bibliotece są jeszcze jakieś tytuły.

Czytaliśmy głównie wieczorami a w dzień bawiliśmy się z tym sympatycznym słonikiem. Najpierw wydrukowałam chłopcom znalezione w internecie kolorowanki. Po lewej stronie widnieje praca Młodego, po prawej dzieło Małego i mamy (bo Mały nie przepada za kolorowaniem)


Kupiliśmy też kolorowankę z Elmerem, w której Mały wyżywał się swoimi ulubionymi mazakami. Jest świetna do nauki kolorów - w naszym przypadku do powtórzenia ich nazw.



Na koniec stworzyliśmy naszego własnego Elmera, który po krótkim spacerze w ogródku zamieszkał nad łóżeczkiem Małego. Pracowaliśmy jak zawsze wspólnie. Mały z zapałem ciął paseczki kolorowego papieru na kwadraciki, Młody pomagał mu w wycinaniu, a później naklejał, a mama naszkicowała słonia, a potam go wycięła.



Jednak fajny ten Elmer.

czwartek, 17 lipca 2014

Czytamy o Maksiu

Choroba taty pokrzyżowała nam wakacyjne plany. Zamiast jeździć na wycieczki i zwiedzać ciekawe miejsca, mama jeździ do szpitala, a chłopcy więcej czasu spędzają z dziadkami. Na szczęście wieczorem zawsze znajdujemy czas na wspólne czytanie.

Codzienny rytuał wygląda tak. Najpierw Młody czyta Małemu, ja w tym czasie mam chwilkę na prysznic. Nie muszę się wcale spieszyć, bo Mały zwykle podsuwa bratu kilkanaście kartonowych książeczek, a przeczytanie ich wszystkich trochę trwa. Gdy już umoszczę się wygodnie w łóżku między nimi czytam ja. Teoretycznie czytam Małemu, ale zawsze wybieram taką lekturę, że Młody też się przysłuchuje z uwagą. Potem Mały zasypia, a Młody bierze się za jakąś swoją książkę - na szczęście Mały lubi spać przy zapalonym świetle.

Ostatnio chłopcy bardzo polubili książeczki z serii "Świat Maksa" wydawnictwa Skrzat. Zaczęło się od tego, że wypożyczyliśmy z biblioteki "Przygody Maksa" i tak nam się spodobało, że kupiłam jeszcze  5 książeczek o sympatycznym hipopotamku. W każdej z nich są po trzy ciekawe historyjki.


Maks w przejrzysty sposób wyjaśnia maluchom jak powstaje tęcza, jak pajączek snuje swoją sieć, co robić, gdy w palec wejdzie drzazga. Jest inspiracją do dalszych dyskusji i ciekawych zabaw.


Książeczkę "Maks dba o zdrowie" czytaliśmy oczywiście przed wizytą u dentysty. Przyda się jeszcze przed szczepieniem i w czasie choroby.



Nie tylko my czytamy o Maksiu. Na blogu Pisaninka też pojawił się wpis o tych książeczkach. Mam nadzieje, że autorka tego bloga (którego obserwuję) nie będzie miała mi  za złe tego wpisu, ale miałam go przygotowany zanim zobaczyłam Maksia u niej, a nie chciało mi się wymyślać juz nic innego.

czwartek, 10 lipca 2014

Piłka

Dziś coś o pasji Młodego, pasji jaką jest piłka nożna. Młody nie tylko gra w lokalnym klubie ale także:
- zna na wyrywki wszystkie reprezentacje narodowe biorące udział a w tegorocznych mistrzostwach;
- dzięki tacie orientuje się trochę w historii mundialu;
- śpi w pościeli z logo Real Madryt;
- ma też plecak, długopisy i ołówki z logo tego klubu;
- nigdy nie dziurawił spodni, ale spodnie bramkarskie wytrzymały tylko parę miesięcy;
- w domu zaliczył już strzał w szklany klosz lampy i w glinianego aniołka;
- wszystkie swoje zaskórniaki wydaje na naklejki lub karty z piłkarzami. Aktualny album, wydany z okazji mistrzostw świata wygląda tak:


Jest już nieco sfatygowany, potargany tu i ówdzie, a nawet troszkę zalany. Ale ile wart!


A to książka, którą Młody otrzymał w nagrodę za aktywny udział w życiu naszej wiejskiej biblioteki tzn. za czytanie książek - jak sam mówi. Ponieważ pani bibliotekarka jest u nas od niedawna, nie znała do końca zainteresowań Młodego, ale trafiła w dziesiątkę. Książka została wręczona na akademii z okazji zakończenia roku szkolnego i od razu stała się przedmiotem zazdrości kolegów ze szkolnej ławy.


Są wakacje, treningów nie ma, mundial się kończy, może troszkę odpoczniemy od tej piłki.

środa, 9 lipca 2014

Naklejanki dla maluchów

Mieliśmy iść do planetarium, ale nad naszym niebem przetaczają się burze. Siedzimy w domu i patrzymy na mokry świat za oknem. Wykorzystujemy wolny czas na robienie porządków i przeglądu zabawek. I tak wyszperaliśmy pokaźny stosik kolorowanek i naklejanek dla maluchów w wieku 2-3 lat. Część z nich Mały już wymęczył, inne przydadzą się na tę deszczową pogodę.

Ulubiona seria Małego to "Akademia malucha" wydawnictwa Olesiejuk. Mnie też się ona podoba. Książeczki mają po 14 kolorowych stron, na których trzeba coś pomalować lub nakleić. Zadania zostały tak skonstruowane, że zmuszają dziecko do myślenia. Na razie mamy 5 książeczek z tej serii: Zadania, Przeciwieństwa, Linie, Cyfry, Kształty, ale polujemy na następne.


Następna seria to książeczki, które kupowałam Małemu już jakiś czas temu. Były to jego pierwsze kolorowanki, na których uczył się jak działają kredki. Są to proste, wesołe obrazki do kolorowania, z naklejkami do każdego rysunku wydawnictwa AWM. Mały bardzo je lubił i mieliśmy więcej takich malowanek, ale za bardzo je wykończyliśmy.


Serię "Wesoły świat  malucha" wydawnictwa Aksjomat podarowała nam babcia. Tu z kolei nie ma kolorowanek a ciekawe zadania dla trzylatków. Są proste labirynty, rysowanie po śladzie, rozpoznawanie kolorów i kształtów, określanie stosunków przestrzennych i wiele innych ciekawych łamigłówek. Oczywiście są też naklejki i dlatego Mały bardzo lubi te książeczki.


"Maluszkowy świat" wydawnictwa "Zielona Sowa" to cykl, który zainteresuje już dwuletnie dzieci. Każda z książeczek ma swój temat przewodni - my mamy Dom, Ubrania i Kolory. Wyróżnia je to, że w każdej znajdują się króciutkie teksty do  czytania i omawiania z rodzicami. Pomagają dziecku poznawać najbliższe otoczenie i rozwijają słownictwo.

Książeczki wydawnictwa Wilga mają podobną formułę: trochę tekstu i fajne zadania.


 A tych nie lubimy. Książeczki "Akademia 2-latka" wydawnictwa Skrzat jako jedyne z tu przedstawionych nie mają obrazków z grubym konturem, przez co Małemu trudno je kolorować. Wydaje mi się, że maja też za dużo szczegółów jak na zadania dla najmłodszych dzieci.


A co robi Młody, gdy Mały maluje. Też ma swoją książkę. Parę dni temu wypatrzył sobie w księgarni ciekawą pozycję wydawnictwa Olejesiuk. Książka ma sporo stron i znajdują się w niej wykreślanki, labirynty, zagadki, quizy, propozycje zabaw słownych i takich na papierze. Dodatkowo kosztowała tylko 6,99zł więc jest naprawdę godna polecenia.


Mamy co robić, ale i tak czekamy na słońce.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Dlaczego dinozaury wyginęły?

Patrząc na naszą wspólną pracę plastyczną odpowiedź nasuwa się sama: bo zaświeciło drugie słoneczko.


Ten plakat to wspólne dzieło Małego, Młodego i mamy. Mały zajmował się głównie mazaniem farbami po szarym papierze no i oczywiście jest autorem "gugiego sionećka". Młody wycinał dinozaury - wykorzystaliśmy do tego jakąś starą kolorowankę, która leżała w skrzyni już kilka lat. Przy okazji wyszło na jaw jak dużą wiedzę o dinozaurach Młody posiada. Prawdopodobnie wyczytał to wszystko w książkach, bo przecież w szkole takich rzeczy nie uczą, a ja mu tego też nie mówiłam - moje wiadomości na temat dinozaurów są znikome.






Jutro wybieramy się do planetarium, a pojutrze mamy w planach kolejną wspólną pracę plastyczną - Układ Słoneczny.

czwartek, 3 lipca 2014

Idziemy z dzieckiem do dentysty

Najpierw jednak poszliśmy do kina. Film "Skubani"mnie nie zachwycił, Mały w połowie seansu stwierdził, że "już za długo tu jesteśmy" więc poszliśmy zwiedzać toalety, Młody zaś oglądał z wypiekami na twarzy.


No a potem pojechaliśmy do cioci dentystki. To było już drugie podejście z Małym. Wiedziałam, że ma dziurki w dwóch ząbkach, a w wakacje mamy więcej czasu, więc trzeba to wykorzystać i zrobić z ząbkami porządek. Kilka dni wcześniej kupiłam Małemu kolejną książeczkę z serii "Mądra Mysz", tym razem o dentyście.


Przeczytaliśmy ją kilka razy, żeby Mały wiedział czego się spodziewać. Mimo tego na pierwszą wizytę jechał trochę wystraszony. Usiadł na fotelu, otworzył buzię, ale zaraz ją zamknął i uciekł do kącika zabawek. Na szczęście nasza ciocia dentystka ma wspaniałe podejście do dzieci. Zdołała namówić go na powrót do gabinetu, obejrzała wszystkie ząbki i pokazała (na razie bez uruchamiania) wszystkie swoje czarodziejskie szczoteczki. Nam zaleciła kupno elektrycznej szczoteczki do zębów, aby oswajać Małego z hałasem przy czyszczeniu. Mały wyszedł stamtąd bardzo zadowolony, z zapowiedzią, że wkrótce wróci do cioci, bo jeszcze nie zdążył pobawić się wszystkimi zabawkami, jakie są w poczekalni.
Tak było w poniedziałek, a w czwartek Mały, uzbrojony w swoją nową elektryczną szczoteczkę, przekroczył progi gabinetu już zupełnie z innym nastawieniem. Specjalnie przyjechaliśmy wcześniej, żeby mógł najpierw się pobawić. Kiedy przyszła nasza kolej, raźno usiadł z tatą na fotelu i zaczął prezentować działanie swojej szczoteczki. O dziwo, na pytanie cioci, czy ona też może poczyścić mu ząbki swoimi przyrządami, pozwolił jej na to. I tak ciocia usunęła najpierw głowę robaczka, potem jego ogonek i na końcu cztery nóżki. Niepotrzebny był nawet telewizor, który ciocia ma umieszczony tuż nad głową pacjenta. Założenie plomby to już był pikuś. Wszystko trwało parę minut i dumny Mały już wybierał sobie nagrodę z szuflady. Oj warto było jechać tak daleko do dentysty.Ta sama ciocia leczyła zęby Młodego gdy był młodszy. Pamiętam, że sam prosił się, by jechać do niej na przegląd lub wymyślał, że boli go prawa górna czwórka z lewej strony. Teraz odważnie chodzi do innej pani stomatolog, która może nie jest już taka fajna, ale też miła i przyjmuje z ramach NFZ.
A tak wyglądają nasze elektryczne szczoteczki.


Są już dwie, kupione w Rossmanie, za niecałe 30zł. za sztukę. Młody widząc jak brat sam dekoruje swój sprzęt dołączonymi naklejkami, zaraz zażyczył sobie taka samą. Ciekawe, ile razy umyją zęby nie swoją szczotką?