niedziela, 28 grudnia 2014

Książkowe prezenty pod choinką

Święta, święta i po świętach .... chciałoby się powiedzieć. Mimo, iż w tym roku do świętowania mieliśmy jeszcze weekend, te dni stanowczo a szybko mijają. Na szczęście w domu stoi jeszcze choinka, w kościele okazała szopka, a wszyscy wkoło nucą kolędy.
Choinka jak co roku musiała być żywa i duża - żeby  zmieściło się pod nią dużo prezentów.
A wśród prezentów nie mogło zabraknąć książek. Dzieciątko wie, ze cała nasza rodzina lubi czytać i zostawiło nam całkiem sporo paczek z lekturami.
Najpierw książeczki Małego. Spośród długiej listy książek podpatrzonych na innych blogach wybrałam 3 zestawy.
Nr 1 to "Opowiem ci mamo co robią auta". To był strzał w dziesiątkę. Mały jest wiernym fanem wszelkich samochodzików, więc każdy prezent musi zawierać jakiś pojazd. No a książka o autach to już szczyt marzeń. Czytamy ja każdego wieczora i codziennie znajdujemy w niej jakiś nowy szczegół. Mały z coraz większym zapałem opowiada mi co robią auta, choć dotychczas nie lubił się udzielać przy czytaniu.


Dokupiłam też od razu "Samochodowy blok rysunkowy", ale na razie nie odpakowałam go jeszcze. Myślę, że Mały musi jeszcze trochę do niego dorosnąć.


Drugą pozycją, którą Mały wyciągnął spod choinki był "Kuferek pełen przygód Kajtusia".


W tej teczuszce znajduje się sześć książeczek o całkiem zwyczajnych przygodach małego chłopca. Mały bardzo lubi takie historia z życia wzięte, więc myślę, że nasz kuferek będzie się rozrastał.  Kajtuś został polubiony tym bardziej, że Dzieciątko podarowało też 2 zeszyty z zadaniami do wykonania. Te dla 3-4 latków są akurat na poziomie Małego i chętnie po nie sięga. Ma tylko problem z zapamiętaniem imienia głównego bohatera i Kajtuś często jest u nas Maciusiem.


Ostatni zestaw to gra "Łap kolory" i dwie książeczki z przygodami o Basi.




Książki jeszcze nie przeczytane, ale gra już wypróbowana. Okazało się, że zainteresowała i Małego i Młodego, ale chłopcy nie mogą grać w nią razem. Mały choć świetnie pojął zasady i nie ma żadnych problemów z odgadywaniem kolorów poszczególnych przedmiotów, to brakuje mu refleksu i nie ma żadnych szans ze starszym bratem. Młody  kolei chce się wykazać i wkurza go to, że musi dawać fory Małemu. Tak więc ja gram naprzemiennie raz  młodszym, raz ze starszym synem i świetnie się przy tym bawię.

Żeby nie było... Młody też znalazł książki pod choinką. I to aż 7 książek.

Jestem ciekawa czy "Opowieści z Narnii" go wciągną. Przyznam szczerze, że gdy byłam dzieckiem nigdy nie słyszałam o tej serii. Pamiętam, że miałam w domu książkę "Siostrzeniec czarodzieja". Nie wiedziałam, że jest częścią większej całości i po prostu mi się nie podobała. Dopiero dwa lata temu przeczytałam "Lew czarownica i stara szafa" i naprawdę się zachwyciłam. Żeby przeczytać resztę muszę poczekać na Młodego. Za niedługo będą omawiać Narnię w szkole, więc wtedy odpakujemy nasze opowieści.

Książkę pod choinką znalazł też tata.

Chyba mu się podoba bo przeczytał już połowę. Nie ukrywam, że sama też mam ochotę na tę pozycję. Mieliśmy iść do kina na film "Bogowie", ale jak zwykle nam nie wyszło, to chociaż sobie poczytamy.

A dlaczego dla mnie nie było książek pod choinką? Odpowiedź jest prosta. Miesiąc temu, na urodziny dostałam od moich chłopaków czytnik e-booków. Teraz mam mnóstwo książek w zasięgu ręki. A po te papierowe chodzę do biblioteki.




Prawie wszystkie książki kupiłam w promocyjnych cenach w internetowej księgarni Matras (stamtąd pochodzą te zdjęcia). Jedynie Basię i Narnię udało mi się upolować w bardzo okazyjnych cenach na allegro.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Adwent z ospą w tle

Na początku wszystko było tak jak powinno: odkrywaliśmy kolejne zadania z kalendarza, szukaliśmy Mikołaja, 6 grudnia byliśmy nawet w teatrze ma "Bajce o jazzie"
 

 No a w poniedziałek już wiedzieliśmy. Te czerwone kropki na plecach Małego to nie alergia na orzeszki, którymi się zajadał, tylko ospa, na która poległo pół przedszkola.

Dziś Mały jest już zdrowy, za to ospę strasznie przeżywa Młody. Zarażone są też moje bratanice, do których wybraliśmy się z pierwszymi kropkami Małego.

Mimo wszystko staraliśmy się zrealizować wszystkie adwentowe zadania.

Śniegu nie ma, więc bałwana ulepiliśmy z papieru.


 Razem z tatą chłopcy zrobili aż 5 stroików.


Malowaliśmy gwiazdki śniegowe.


Tworzyliśmy portrety Mikołaja.


Malowaliśmy bombki - to też pomysł taty.




A na koniec upiekliśmy ciasteczka.

Oprócz tego czytaliśmy świąteczne książeczki, uczyliśmy się piosenek, wierszyków, kolęd.
A teraz życzymy wszystkim Wesołych Świąt.

wtorek, 2 grudnia 2014

Nasz adwentowy kalendarz

Pozazdrościłam innym blogowym mamom pięknych kalendarzy adwentowych z zadaniami dla dzieciaków. Niestety nie jestem aż taka zdolna, żeby samodzielnie zrobić coś podobnego. Ale przeszukałam allegro i dość szybko znalazłam takie cudo w przystępnej cenie:


Postanowiłam, że w kieszonkach kalendarza chłopcy znajda tylko zadania do wykonania, zaś słodką niespodziankę znajdą w tradycyjnym, czekoladkowym kalendarzu. Nawet się nie spodziewałam, że ta przedświąteczna zabawa tak ich wciągnie. Mały, gdy tylko wstanie, dopytuje czy aniołek przyniósł już dla nich karteczkę. Na razie zadania sa miłe łatwe i przyjemne. Pierwszego dnia chłopcy szukali na swoich półeczkach świątecznych książeczek, a przy okazji budowali wieże z książek do projektu z bloga  http://www.otymze.pl/2014/11/wybudujemy-wieze-miasto-ksiazek-edycja.html

 To wieża ulubionych lektur Małego.

 To szeregowiec książek, jakie przynieśliśmy na ten miesiąc z trzech bibliotek.

 To nasz zbiór świątecznych książeczek.

 A te tytuły wybrał do swojej budowli Młody.

Drugi dzień adwentu spędziliśmy w kuchni. Chłopcy piekli słodkie bułeczki z dżemem od cioci Kazi, które potem podjadali do wieczora.


Co będziemy robić dzisiaj jeszcze nie wiem. Na razie Mały jest w przedszkolu, więc aniołek musi poczekać na jego powrót.

niedziela, 30 listopada 2014

Wycieczka do Sandomierza

Z tym moim blogowaniem to jest tak, że nowe posty powstają tylko wtedy, gdy chłopcy chorują i nie idę do pracy.Na szczęście są dość odporni, ale dzięki temu fajne wydarzenia z naszego życia opisuję z dużym opóźnieniem.
Do Sandomierza wybraliśmy sie już prawie miesiąc temu, w długi listopadowy weekend. Była to bardzo spontaniczna wycieczka, bez żadnych planów, zaklepanych noclegów itp.
Wyjechaliśmy "skoro świt" czyli gdzieś ok.11, a wiec do celu dojechaliśmy już po zmierzchu. Po drodze zupełnie przez przypadek zwiedziliśmy niesamowite miasto Szydłów, miasto schowane za murami obronnymi zachowanymi jeszcze z czasów średniowiecza.



.
Sandomierz również nas nie rozczarował. Zwiedzanie rozpoczęliśmy z samego rana od mszy w katedrze. Młody strasznie chciał zobaczyć tych szczęśliwców co służą przy katedralnym ołtarzu, a tu niespodzianka - brak ministrantów. Po mszy szybciutko udaliśmy się na zamek. Muszę przyznać, że coraz więcej muzeów staje się przyjazna dla dzieci. Małego szczególnie zainteresowała wystawa drewnianych zabawek, które mógł wypróbować. Zobaczyliśmy też wystawę współczesnego malarstwa, gdzie bawiliśmy się w zgadywanie: co autor miał na myśli.
Po wyjściu z zamku zaklepaliśmy sobie bilety do sandomierskich podziemi i popędziliśmy do Bramy Opatowskiej, skąd podziwialiśmy takie oto widoki:



Podziemia to droga przez mękę dla Młodego. Nie wiedzieliśmy, że ma on taką fobię. Nie potrafił określić źródła swoich lęków, ale całą trasę szedł uczepiony mojej ręki i marudził jak skazaniec. Na koniec zapytał panią przewodnik po co właściwie zbudowano te lochy i komu są one potrzebne. Dużo bardziej podobało mu się w zbrojowni. W tym niesamowitym miejscu chłopcy z tata na cele mogli po przymierzać wszystkie dostępne zbroje, tarcze, pobawić się dzidami, łukami i inną  dostępna bronią. a mama tylko robiła zdjęcia.


cdn

środa, 22 października 2014

Potwory i straszydła

Generalnie chłopcy nie boją się potworów. Często sami bawią się w ten sposób, że Młody straszy Małego, a ten z wielkim piskiem i głośnym śmiechem ucieka do zrobionej wcześniej kryjówki.
Kiedy Mały zobaczył w bibliotece książeczkę "Królewna Lenka przegania strachy", wiedziałam, że będę musiała czytać ją kilka razy.


Historia zaczyna się całkiem niewinnie. Mała królewna bawi się z przyjaciółmi w wymyślanie "najstraszniejszych straszydeł, jakie przyjdą do głowy".


Ale kiedy przychodzi wieczór, okazuje się, że Lenka nie może przestać myśleć o potworach, wydaje jej się nawet, że pod łóżkiem zamieszkał jeden z nich.





Na szczęście królowa mama znajduje sposób na rozprawienie  się z nieproszonym gościem i cała historia dobrze się kończy.

Mały od razu przyznał, że żadnych potworów się nie boi i z entuzjazmem wziął udział w zabawie w wymyślanie najstraszniejszych straszydeł. Efektem tego są dwa portrety potworów jeden autorstwa mamy, drugi stworzony przez małego.



I co, który straszniejszy?

wtorek, 14 października 2014

Rozmówki

Tyle razy sobie obiecuję, że będę zapisywać zabawne dialogi moich synów, ale oczywiście zapominam je szybciej, niż sobie przypomnę, że miałam zapisać. Dziś tak na szybko trzy rozmówki.

Pierwsza:
Dawno temu, gdy Młody miał 5 lat i poznawał literki, chwalił się, że potrafi napisać imię taty.
- To powiedz nam jak to napiszesz?
- T, A, T, A - odparł zadowolony Młody.

Druga:
Pytam Małego kogo kocha. Synek bez zastanowienia zaczyna wymieniać:
- Mamę, tatę, braciszka...
- I kogo jeszcze? - dopytuję się.
 - Dziadka, Babcię Irkę, Babcię Krysię...
- I kogo jeszcze?  - drążę temat.
 - Babcie Marysię, Babcię Jankę...
 - I kogo jeszcze?
- A mam jeszcze jakąś babcię? - pyta Mały.

Trzecia:
Mały opowiada.
- Ja już jestem duży i jutro nie idę do przedszkola tylko idę z Młodym do szkoły.
- Tak, a co ty będziesz robił w tej szkole? - pytam
- No Młody mnie nauczy co się robi w szkole - odpowiada mój rezolutny trzylatek.

poniedziałek, 13 października 2014

Czas na naukę cyferek

Mały zafundował mamie 3 dni wolnego. Siedzimy sobie w domku i smarkamy i kaszlemy. Dobrze, że nie ma gorączki.
Żeby nie zmarnować tego krótkiego urlopu, postanowiłam, że czas najwyższy zacząć uczyć Małego cyferek. Synek bardzo entuzjastycznie podszedł do tematu i tak w 3 dni przerobiliśmy 3  cyferki.

W środę powstała jedynka wyklejona plasteliną. Bardzo szybko dołączyła do niej plastelinowa lokomotywa, ale odjechała w długą podróż i nie zdążyłam zrobić jej zdjęcia.



Czwartek do dzień dwójki. najpierw namalowałam ją klejem na kartce, a potem Mały posypywał ją kaszka manną. Na koniec ostrożnie zdmuchnęliśmy kaszkę z papieru i naszym oczom ukazała się piękna cyferka. Małemu tak spodobała się ta zabawa, że stworzył jeszcze dwa zupełnie autorskie dzieła  kaszkowe, a ja miałam masę sprzątania.


W piątek Mały sam od rana upominał się o kolejna cyferkę. Powstała podobną techniką jak dwójka, tylko zamiast kaszki użyliśmy zielonej posypki do ciasteczek.


Oczywiście przez cały dzień przeliczaliśmy też autka, mazaki, fasolki, grupowaliśmy w zbiory po 3, układaliśmy w pary itp.

Dużym urozmaiceniem była zabawa z kartami edukacyjnymi Czu Czu "Znam cyferki".


Zestaw ten zawiera 64 ilustracje na 32 laminowanych kartach, mazak suchościeralny oraz ściereczkę.


Na kolejnych kartach dziecko ćwiczy pisanie cyferek po śladzie, przelicza różne elementy a przy tym świetnie się bawi. Swoja pracę może szybko zetrzeć ściereczka i zacząć zabawę od nowa.



 Jak widać pisanie po śladzie nie sprawia synkowi problemów, ale na samodzielne pisanie cyferek, jest jeszcze trochę za mały.

Wyszperałam też w bibliotece bardzo fajną, chociaż wiekową książeczkę do nauki liczenia. Szybko stała się ulubioną lekturą do poduszki. Mimo zamykających się oczu, Mały nie zasnął dopóki nie policzył wszystkich motylków, owoców, zabawek, klocków itp





Dziś ostatni dzień (mam nadzieję) chorowania Małego. Powoli przypominamy mu, że już niedługo znów odwiedzi swoje przedszkole, fajnych kumpli i panie. Żal tylko go budzić o tak wczesnej porze, więc dziś wieczorem będziemy liczyć tylko owieczki.

czwartek, 9 października 2014

Obrazki dla maluchów

Mamy stanowczo za dużo książek. Dlatego co jakiś czas robię przegląd i to co już oczytane wynoszę do biblioteki. To dobre rozwiązanie, bo jeśli kiedyś za nimi zatęsknimy, możemy je sobie po prostu wypożyczyć.
Są jednak takie książeczki, których nie oddam nikomu, chociaż chłopcy już z nich wyrośli. Trafiają one do pudła, które nazywam "Dla wnuków".
Ostatnio do tego pudła powędrowała kolekcja "Obrazków dla malucha".


 Jest to cykl małych, sztywnych książeczek, w których na każdej stronie mamy jeden obrazek i krótki podpis do niego.



Książeczki te zaczęłam kupować dopiero gdy urodził się Mały. Gdy Młody był roczniakiem, wydawało mi się bez sensu gromadzić książki, w których tekstu jest tyle co kot napłakał. Ale z czasem zmieniłam  zdanie i razem z Małym zakochaliśmy się w tych obrazkach. I choć na rynku jest sporo podobnych pozycji nas urzekła jedynie ta seria.
Udało nam się zgromadzić aż 9 tytułów: Wieś, Przyroda, Zabawki, Krok po kroku, Świat w ruchu, Kolory, Dzikie zwierzęta, Instrumenty i Pojazdy. Prawie zawsze czytaliśmy je wszystkie naraz.


 Oczywiście puste miejsce na półce już dawno zostało zapełnione nowymi książkami - wciąż ich przybywa.