środa, 8 marca 2017

Na ulicy Awanturników

Jakiś czas temu stwierdziłam, że czas już zaznajomić małego z twórczością Astrid Lindgren.
Na pierwszy rzut poszły wesołe przygody gromadki z ulicy awanturników.
Był to strzał w dziesiątkę. Już dawno żadna lektura nie podpasowała Małemu jak to (za wyjątkiem Biura Detektywistycznego Lassego i Mai)

Przejrzałam pobieżnie wszystkie cztery tytuły jakie udało mi się wypożyczyć i najpierw przeczytaliśmy "Dzieci z ulicy Awanturników". To był dobry wybór, gdyż wydaje mi się, że udało nam się zachować pewna chronologię.


Rodzeństwo Nysonów: Jonas, Mia Maria i Najmłodsza Lotta tak naprawdę mieszka przy ulicy Garncarzy, ale ponieważ są troszkę hałaśliwymi dziećmi ich tatuś uważa, że powinno się zmienić nazwę ich ulicy na Awanturników. Mają kochających rodziców, wyrozumiałą sąsiadkę panią Berg, dziadków na wsi i mnóstwo energii do dokazywania.

Jonas i Mia Maria, jako ci starsi trochę dokuczają czteroletniej Lottcie. Ta jednak wcale nie próbuje potulnie wkupiać się w ich łaski, mało tego jest zadziorna i uparta jak osioł.

W drugiej książeczce "Lotta z ulicy awanturników" ta rezolutna dziewczynka obraża się na całą rodzinę i wyprowadza się z domu. Co prawda nie daleko, bo do szopy pani Berg, ale jednak.
Mały, który do tej pory troszkę utożsamiał się z tą bohaterką, nie mógł zrozumieć jej postępowania.




Dużo bardziej podobały mu się perypetie Lotty opisane w dwóch bajecznie ilustrowanych książeczkach.
"Pewnie, że Lotta umie jeździć na rowerze" - Mały też umie i tak jak Lotta marzy o tym by dostać większy rower na urodziny.
"Pewnie, że Lotta jest wesołym dzieckiem" - Mały też jest. A gdyby tak jak Lotta wszedł w posiadanie wielkiej ilości czekoladowych mikołajów, to chyba byłby najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.



Lekki, przyjemny tekst, idealny dla sześciolatka to jedna zaleta tych książek. Druga to cudne ilustracje. Mnie najbardziej podobają się te z panoramą miasteczka.




Tak samo jak widok Lotty po niefortunnej przejażdżce na zbyt dużym rowerze pani Berg.


Jest jeszcze jedna rzecz, która łączy dzieci z ulicy Awanturników i Małego - mają dziwne mamusie.
"Uważam, że mamusie jest trochę dziwna, bo chce, żebyśmy się kładli wieczorami, kiedy w ogóle nam się nie chce spać, a rano, kiedy śpimy, chce, żebyśmy wstawali" - mówi Mia Maria.
- To zupełnie tak jak moja mamusia - krzyknął Mały - Moja też jest  taka dziwna.

Może i jestem dziwna,  bo widząc szczera sympatię Małego do Lotty zakupiłam mu zbiorcze wydanie trzech opowiadań o przygodach tej wesołej dziewczynki. Będzie miał swoją własną Lottę. Czekamy już na kuriera.

A te cztery wypożyczone książeczki zgłaszam do wyzwań: WyPożyczoneCzytam, ile chcęPowrót do dzieciństwa.










4 komentarze:

  1. Chyba już czas uzupełnić bibliotekę syna o te pozycje.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Koniecznie. Gdzieś nawet widziałam jakieś nowe, zbiorcze wydanie tych powieści z pięknymi ilustracjami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam to uczucie, jak czytałam te książki, jak miałam 8 lat. Chciałam się przenieść do tamtego świata! na pewno też będę czytać moim dzieciakom jak do tego podrosną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, czytanie dzieciom to dobry sposób na przypomnienie sobie książek ze swego dzieciństwa :)

      Usuń