Lubię jeździć pociągami. Dowożą mnie do pracy i z powrotem do domu. Tam najczęściej czytam odcinając się od problemów rzeczywistego świata.
Dlatego sięgnęłam po książkę Veronicy Henry "Noc w Orient Expressie".
Orient Express to nazwa luksusowego pociągu pasażerskiego, który początkowo kursował między Paryżem a Konstantynopolem. W książce autorka zabiera nas w podróż z Londynu do Wenecji.
Okładka kusi: "Ta książka zabierze nas w świat pełen miłości, luksusu i elegancji. Zanurz się w lekturze i poczuj atmosferę tej wyjątkowej podróży."
Niestety nic nie poczułam. Nie urzekła mnie historia pasażerów jadących pociągiem, tym bardziej, że nie przepadam za książkami, których bohaterowie mają swoje oddzielne wątki i nie za wiele ich łączy.
Emmie i Archie są laureatami konkursu biura matrymonialnego, poznali się dopiero w pociągu.
Imogen jedzie do Wenecji odebrać obraz, który wiąże się z przeszłością jej babci.
Adele i Jack przez całe życie byli razem a jednak osobno, teraz chcą nadrobić stracony czas.
Rodzina Simona zmaga się z wieloma problemami, których nie uleczą wspólne wakacje.
Jedyne do czego zachęciła mnie ta książka, to żeby sięgnąć po klasykę. Agata Christie jeszcze nie zawitała na moich półkach, a przecież jedna z najsłynniejszych jej powieści z udziałem detektywa Poirota to "Morderstwo w Orient Expressie".
Wiedziałam, że ten kryminał będzie inny niż wszystkie jakie dotychczas czytałam. Jest zbrodnia, a śledztwo rozgrywa się w jednym pomieszczeniu. Brak tu jakichkolwiek zwrotów akcji. Bardziej określiłabym to zagadką kryminalną, której rozwiązanie bardzo mnie zaskoczyło.
Nie wiem, może taki własnie jest styl tej pisarki. Może kiedyś sprawdzę i sięgnę po następną powieść Agaty Christie. Przeczytam ją na pewno w pociągu.
Książki zgłaszam do wyzwań Czytam, ile chcę oraz WyPożyczone
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz