środa, 16 sierpnia 2017

Warszawa

W końcu udało nam się zrealizować długo odkładaną wycieczkę do Warszawy. Ostatni raz byliśmy tam ponad 2 lata temu. Mały już tego nie pamięta. Zwiedziliśmy wtedy Stadion Narodowy wraz z wystawą klocków Lego oraz Muzeum Techniki.

Teraz głównym punktem programu było Muzeum Powstania Warszawskiego.
Początkowo zastanawiałam się, czy nie powinnam Małego zostawić w domu, czy Powstanie Warszawskie to nie za trudny temat dla sześciolatka. Przekonała mnie sala Małego Powstańca znajdująca się na terenie placówki oraz fakt, że Muzeum można zwiedzać z dziecięcymi wózkami.

Ciężko opisać moje własne emocje związane ze zwiedzaniem Muzeum. Chłopcy podeszli do tego w nieco inny sposób. Priorytetem było dla nich zbieranie karteczek z kalendarium Powstania oraz podziwianie Liberatora oraz broni i amunicji. Młody na własne oczy mógł zobaczyć kanał, o którym czytał w książce "Galop 44".  Ale i tak jestem z nich dumna, bo na każdym kroku wykazywali ogromne zainteresowanie i zrozumienie dla tej tragicznej przeszłości. O tym jak wiele zapamiętał mój sześciolatek świadczą jego rozmowy z tatą, któremu opowiadał o złych hitlerowcach i dobrych Anglikach zrzucających Polakom pomoc na spadochronach.

Ale Warszawa to nie tylko Muzeum na Woli. Przed południem udało nam się pospacerować po Starówce. Chłopcy zobaczyli Zamek Królewski, Kolumnę Zygmunta, Pomnik Małego Powstańca, Barbakan oraz Warszawską Syrenkę.






Na Rynku starego Miasta Mały ogłosił się "królem ptaszków". Z radością oddał im swoją bułkę, a wróbelki dosłownie ustawiały się w kolejce i jadły mu z ręki.


Nie byłabym sobą, gdybym z tej wycieczki nie przywiozła kilku książkowych pamiątek, zakupionych w muzealnym sklepiku.

"Czy wojna jest dla dziewczyn" Pawła Beręsewicza" przeczytałam Małemu w pociągu, w drodze powrotnej. To historia Eli, którą pewnego dnia zaskoczyła II wojna światowa i zabrała jej dzieciństwo.
Na Warszawę zaczynają spadać bomby, tata musi się ukrywać, a jej dom wciąż nachodzą nieprzyjemni panowie w czarnych płaszczach. Mama początkowo całe dnie pracuje w szpitalu, później także gdzieś znika. Ela z czasem wstępuje do harcerstwa i bierze udział w Powstaniu Warszawskim. Przekonuje się, że wojna niestety jest też dla dziewczyn.
Książka, mimo iż smutna i poważna w bezpieczny sposób wprowadza dzieci w tematykę wojny. Jednak mój Mały nie był chyba jeszcze na nią gotowy i myślę, że wrócimy do niej za 2, może 3 lata.


Drugą zakupioną lekturę "Mój tato szczęściarz" Joanny Papuzińskiej przeczytałam na razie sama. Książka ta to swoisty spacer ulicami okupowanej Warszawy, jaki odbywamy z Asią, jej bratem i tatą, który opowiada własne historie w Powstania Warszawskiego. Ponieważ obok niezwykłych ilustracji widnieją też małe mapki, można ją zabrać na wędrówkę ulicami stolicy, co na pewno uczynimy gdy synek trochę podrośnie.


Ostatnią książkę wybrał sobie Młody, choć ja także byłam jej ogromnie ciekawa. Tytusa, Romka i A'Tomka, znamy przecież z zabawnych komiksów, a tu Papcio Chmiel uczynił ich warszawskimi powstańcami.
Szczerze mówiąc nie wiedziałam, że Henryk Jerzy Chmielewski sam był uczestnikiem Powstania. On sam pisze: "Chciałem wciągnąć moich bohaterów w historię, której sam byłem uczestnikiem (...) To, co narysowałem, nie może oczywiście służyć jako dokument historyczny, lecz mimo że jest fantazją, opiera się na prawdziwych wydarzeniach powstańczych.Liczę, że taki sposób przedstawienia epizodów z tamtego okresu pobudzi młodszych czytelników do poznania prawdziwej historii Powstania."
Dla nas ta książka była świetnym uzupełnieniem prawdziwej historii. Na pewno jescze nie raz do niej wrócimy.


 Książki zgłaszam do wyzwań Powrót do dzieciństwaCzytam, ile chcę

2 komentarze:

  1. Spisuję tytuły książek o trudnych tematach np. o wojnie.
    Komiks Papcia Chmiela o powstaniu warszawskim (i inne historyczne) już znamy (recenzja w Bajdocji ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W muzealnym sklepie było jeszcze dostępnych kilka pozycji dla dzieci, ale musiałam wyznaczyć sobie limit

      Usuń