poniedziałek, 20 stycznia 2020

Nowy Rok z panem Kasdepke

Grzegorz Kasdepke jest chyba najbardziej rozpoznawalnym przez Małego autorem książek dla dzieci. Jego nazwisko i bohaterów jego książek wymienia zawsze we wszystkich grach słownych, kiedy padnie pytanie o autora książek, ulubioną lekturę czy bohatera.
Nic więc dziwnego, że polowaliśmy w bibliotece na jedną z najnowszych książek pana Grzegorza, książkę, którą można nazwać jego wczesną autobiografią.
I tak w Nowy Rok wkroczyliśmy razem z "Bezu-bezu i spółka"


Jak każda z książek autora napisana lekko, z humorem. Przyjemnie się ją czytało. Ale mam wrażenie, że bardziej spodobała się mnie niż Małemu.
Dlaczego?
To proste. Jestem prawie rówieśnicą autora. Dla mnie był to udany powrót w czas mojego dzieciństwa.
Musiałam tłumaczyć Małemu na czym polegały cotygodniowe, szkolne apele, na których również w mojej szkole zdarzały się przypadki omdleń. Dlaczego tak nielubiane przez dzieci szczepienia odbywały się u szkolnej higienistki. I o podrywaniu dziewczyn - mnie tez koledzy pomagali nieść ciężki tornister. I co to jest oczko w pończosze.



Mały natomiast stwierdził, że szybko zaprzyjaźniłby się z małym Grzesiem i jego ferajną: Krzyśkiem Olechno, który miał doskonale okrągłą głowę, Bezu - bezu, który naprawdę nazywał się Bezubicki, najmniejszym w klasie Żuczkiem, Herbaczewskim zwanym Herbi.
Mimo upływu czasu, ośmioletni chłopcy nadal marzą o tym by wykonywać w przyszłości 60 zawodów naraz, uwielbiają grać w piłkę nożną, twierdzą, że szkoła jest okropna, lubią czytać "Świerszczyk" i książki Astrid Lindgren, a kiedy spotykają się razem maja nieziemskie pomysły i niesamowite przygody.

Książkę zgłaszam do wyzwania WyPożyczone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz