Już kilka razy starszy, prawie dziewięcioletni syn, zwany młodym poprosił mnie o korzeń imbiru. Gdy ze zdziwieniem spytałam po co mu odpowiedział: "przecież korzeń imbiru jest na nudności, a mnie się nudzi".
No właśnie. Moim dzieciom się nudzi. I to jest moja porażka rodzicielska.
Co robić żeby im się nie nudziło?
Najprościej zająć ich komputerem, ale dla mnie to nie jest rozwiązanie. Jasne, wszystko jest dla ludzi, ale uważam, że godzina dziennie patrzenia w ekran wystarczy. Na szczęście chłopcy o tym wiedzą i choć marudzą, gdy trzeba wyłączyć laptopa, to jeszcze mnie słuchają.
Więc żeby nie wiało nudą kupuję: książki, gry, układanki, zabawki, klocki itp. Mamy już tego multum, a ja wciąż wynajduję coś nowego i kupuję, kupuję, kupuję.
Ale niestety, żadna zabawka nie jest fajna, jeśli do wspólnej zabawy nie są wciągnięci rodzice. a z tym ostatnio mam problem. Sama przed sobą tłumaczę się brakiem czasu i zmęczeniem po pracy, bo często nie chce mi się po raz setny budować parkingu czy remizy, układać puzzli czy grać w planszówkę.
Dlatego właśnie powstał ten blog.
Żeby mi się chciało.
Żebym mogła opisać nasze zmagania na klockowej budowie, naszą kolejną wycieczkę rowerową, zdać relację z wyścigu autek i pokazać nasze wspólne dzieła plastyczne.
Może kogoś do czegoś zainspiruję, pokażę ciekawe miejsce, interesującą książkę czy fajną grę.
A po latach dam do przeczytania chłopakom. Niech sobie powspominają, że w ich domu nie wiało nudą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz