Pan Kot wygląda tak:
Mieszka w naszym domu już od dawna. Był takim nietypowym prezentem od kolejowej koleżanki taty, która chciała zrewanżować się za odstąpienie jej biletów na pewną kolejową imprezę. Młody (wówczas 1,5 roczny) z miejsca pokochał tego pluszaka oraz wszystkie inne koty. Pan Kot nigdy nie otrzymał imienia, ale dzielnie znosił bycie ulubioną przytulanką małego smyka. Młody targał go wszędzie: na wycieczki, do piaskownicy, no i do przedszkola. Tam przez cały rok życia w najmłodszej grupie Pan Kot był powiernikiem wszystkich skarg i zażaleń Młodego, a jego futerko wchłonęło wiele łez.
Młody rósł i wydawałoby się, że Pan Kot uda się na zasłużoną emeryturę. Ale na świecie pojawił się Mały i on też zapałał miłością do kotów. Pan Kot szybko wrócił na swoje zaszczytne miejsce w dziecięcym łóżeczku, a nawet awansował do zasypiania w dziecięcych ramionach. Mały, inaczej niż jego starszy brat, przede wszystkim potrzebuje pluszaka do zasypiania, w dzień nie pamięta za bardzo o jego istnieniu. Woli gonić za innym kotem - Kotkiem Leonem, który jest zwierzakiem naszej sąsiadki, przyszywanej babci Małego.
Tylko Mały może targać Leonka za uszy, tylko on może go głaskać, ja mogę go tylko podglądać przez okno, jak przychodzi w odwiedziny na nasz parapet.
Od września Mały pójdzie do przedszkola. Starszy brat pociesza go: "Nie martw się, pójdziesz tam z Kotem, on ma już doświadczenie."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz