piątek, 29 marca 2019

Bo w bibliotece jest fajnie...

Jako nałogowa czytelniczka zawsze byłam zapisana do jakiejś biblioteki. Pamiętam, ja jako kilkuletni berbeć buszowałam między półkami w jednej z katowickich filii. Początkowo nie było tam oddziału dziecięcego, bajki i bajeczki zajmowały jeden z regałów stojący gdzieś w ciemnym kącie. Gdy podrosłam i nauczyłam się czytać na piętrze budynku powstał oddział dla dzieci w prawdziwego zdarzenia. Byłam tam częstym gościem, gdyż do dziś mam na półce książeczkę, którą otrzymałam w nagrodę, za aktywne czytelnictwo. W mej pamięci do dziś zachowały się obrazy przepięknych dekoracji jakie tworzyły panie bibliotekarki z okazji świąt i innych uroczystości. Zajmowały one zazwyczaj miejsce na środku, a ja przez długi czas stałam i podziwiałam, aż mama mnie nie zawołała.
Później przeprowadziłam się do Mikołowa. Dziś znajduje się tu przepiękna biblioteka - ładniejszej nie spotkałam. Jednak za moich szkolnych czasów zajmowała ona niewielkie pomieszczenia w domu kultury. W dziale dziecięcym rzadko pojawiały się jakieś nowości - takie to były czasy, książek dla młodzieży nie wydawało się tyle co teraz.
Po ślubie przeniosłam się do Bytomia. Korzystałam tam z osiedlowej filii, gdzie urzędowały przemiłe panie bibliotekarki. Byłam też częstym gościem w ogromnym gmachu głównym. Niestety, choć był to czas, gdy książek na rynku przybywało, w bibliotece nowości chowały się  gdzieś pod biurkiem i były niedostępne dla przeciętnych czytelników. Za to razem z mężem korzystaliśmy do woli z działu audiowizualnego. Mieliśmy możliwość słuchania płyt, na których kupno po prostu nie było nas stać, a Młody stał się fanem słuchowisk dla dzieci, których słuchał ze starych, szumiących kaset magnetofonowych.
Teraz mieszkamy na wsi. Całą rodziną jesteśmy zapisani zarówno do biblioteki gminnej jak i jej wiejskiej filii. No i je uwielbiamy. Lepszych bibliotek nie moglibyśmy sobie wymarzyć. Panie dwoją się i troją by zawsze być na bieżąco z nowościami, a oprócz tego realizują mnóstwo projektów dla dzieci i dorosłych. Młody dwukrotnie brał już udział w warsztatach fotograficznych, tworzył teatrzyk Kamisibai oraz co rok reprezentuje szkołę w konkursie czytelniczym. Mały w tym roku uczestniczył w feryjnych zajęciach z robotami Photon.


Stawiał też swe pierwsze kroki w programowaniu z aplikacją Scotie Go.



Ostatnio w nasze ręce wpadła książka właśnie o bibliotece.


"Tajemnice Biblioteki Raczyńskich" Elizy Piotrowskiej to książka, która Małego trochę rozczarowała. Spodziewał się jakiejś zagadki, detektywistycznych przygód, coś w stylu Lassego i Mai. Tymczasem autorka zabiera dzieci w podróż po bibliotece, pokazując jej poszczególne działy i zadania. Przybliża też postać założyciela poznańskiej biblioteki hrabiego Edwarda Raczyńskiego.



W tej niecodziennej podróży towarzyszą dzieciom bohaterowie książkowi: Pan Kleks, Pipi, Ania z Zielonego Wzgórza.

"No i gdzie tu tajemnica" - spytał Mały. Myślę,że dostrzeże ją dopiero, gdy trochę podrośnie.

Książkę zgłaszam do wyzwania WyPożyczone.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz