To już czwarty raz zbieramy plony z własnego ogrodu. Nie stosujemy oprysków ani sztucznych nawozów - tylko to co zgromadzimy na kompoście. Co roku zmieniamy układ ogrodu podczytując w mądrych książkach co i gdzie najlepiej. Zaczynaliśmy nie mając żadnego doświadczenia. A jednak coś nam rośnie, raz lepiej, raz gorzej. A co urosło w tym roku?
Marchewka:
W zeszłym roku nazbieraliśmy tyle, że starczyło do wiosny. W tym roku też jest sporo. Na zdjęciu jest porcja na jedną zupę.
Cukinia:
Dzięki ślimakom siałam ją 4 razy, ale doczekałam się pięknych okazów. Mieliśmy już leczo, kotlety z cukinii, czas na placki.
Buraki:
W tym roku totalna porażka, wykiełkowało chyba co 5 nasionko. Ale pierwszy barszcz już jedliśmy.
Seler:
Najpierw hodujemy sadzonki w domu, ale w tym sezonie kiepsko wyrosły. Dlatego dokupiliśmy kilka na targu. Efekty nie powalają, ale coś ta jest.
Ogórki:
Posiane całe dwie grządki, wykiełkowało 7 krzaczków. I z tych siedmiu krzaczków co drugi dzień zbieram taką miskę ogórków.
Fasolka:
Też jej sporo. Trochę pomroziłam na zimę, trochę już zjadłam, bo uwielbiam.
Oprócz tego co na zdjęciach mieliśmy też rzodkiewkę, sałatę, groszek, suszymy też cebulę. A poza warzywami to jak zwykle dopisały poziomki, czarne maliny i aronia. Nie mamy ani jednego jabłka, choć rok temu nie nadążaliśmy ze zbieraniem i mogliśmy obdarowywać wszystkich wokoło. Moje zioła zostały całkowicie przysłonięte przez wszędobylską mięte. W przyszłym roku muszę coś ty robić. Bo w przyszłym roku znowu będziemy siać od nowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz