No może niedokładnie rowerem, bo najpierw wpakowaliśmy się z naszymi jednośladami do pociągu. 30km w jedną stronę to trochę za dużo dla naszej rodzinki, zwłaszcza, że tata wiezie małego w specjalnym foteliku, a mama wypchane sakwy bagażowe. Przejazd Kolejami Śląskimi też nie należy do najłatwiejszych, zwłaszcza w weekend, kiedy więcej osób wybiera się na rowerową wycieczkę. Miejsc na rowery jest zbyt mało, a nawet jak są wolne, to tylko strongmani nie mają kłopotu z wrzuceniem ich na hak. Nam pozostało stać i trzymać je tak, by się nie przewróciły.
Poraj to niewielkie miasteczko, w którym znajduje się Zalew Porajski. To dość duży zbiornik otoczony lasami. Niestety nie odważyłabym się zamoczyć w nim nogi, ale widzieliśmy dość sporo wędkarzy, więc chyba nie jest aż tak źle. Znaleźliśmy kilka miejsc, gdzie można było spokojnie usiąść i dać zjeść się komarom.
Niedługo wybierzemy się tam na dłużej, na takie 3-dniowe wakacje. Na pewno skorzystamy oferty którejś z wypożyczalni sprzętów wodnych i popływamy np. rowerem wodnym.
A tak wyglądają nasze rowery. Dość długo musieliśmy przekonywać Małego by chciał podróżować w foteliku. mały jest mistrzem świata w jeździe na rowerku biegowym i siedzenie podczas jazdy nie bardzo musie podobało. Przekonało go to, że w końcu będzie szybszy od brata, a fotelikowe śrubki zamieniliśmy w specjalne dopalacze, które powodują, że Mały tatą zawsze jedzie pierwszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz